Trwa "proces dekady", w którym kilkanaście dni temu przeciwko sobie stanęli Johnny Depp i Amber Heard. Mimo że do wyroku jeszcze daleko, to nikt już chyba nie ma wątpliwości, że ekskochankowie są zdolni do wszystkiego, aby pogrążyć i ośmieszyć drugą stronę konfliktu. Trzeba przyznać, że na razie szanse są dość wyrównane.
Choć wiele zarzutów stawianych przez obie strony konfliktu jest naprawdę poważnych, to wśród oskarżeń znalazły się też takie "smaczki" jak chociażby "incydent kałowy" Amber Heard czy zdjęcie Johnny'ego Deppa, który odurzony zasnął na kanapie z kubełkiem lodów na kolanach. Teraz do listy dołącza kolejna tajemnicza sprawa, a mianowicie rzekomy "incydent urynalny" aktora w wynajętym domu w Australii.
W piątek doszło do przesłuchania ochroniarza aktora, któremu zadawał pytania prawnik Heard, Malcolm Connolly. Mowa o rzekomych oskarżeniach, jakoby Depp oddał mocz w przedsionku wynajętego domu, w którym mieszkał w trakcie kręcenia jednego z filmów z serii "Piraci z Karaibów". Ochroniarz co prawda przyznał, że słyszał hałasy dochodzące z budynku, ale nie widział samego "aktu", który zarzuca się aktorowi.
Po wejściu do domu ochroniarz miał widzieć Deppa w rzeczonym przedsionku. Na pytanie o to, czy próbował się wtedy wysikać na podłogę, mężczyzna odpowiedział, że nie. Wtedy padła inna sugestia, a mianowicie to, czy widział penisa Johnny'ego, najwyraźniej usiłując potwierdzić, że taka sytuacja mogła mieć miejsce.
Pan Depp miał wtedy penisa na wierzchu, prawda? - zapytał prawnik Amber.
Myślę, że pamiętałbym, gdybym widział penisa pana Deppa - odpowiedział ochroniarz, a cała sala wybuchła śmiechem.
Śmiał się także sam aktor, który przez kilkanaście sekund chichotał i nie był w stanie się opanować. W pewnym momencie musiał ukryć twarz za pulpitem, wyraźnie starając się zachować powagę. Wszystko oczywiście uwieczniły kamery, a widzowie z całego świata mogli zobaczyć wspomnianą sytuację na żywo.
"Proces dekady", czy "komedia roku"?