Od kilku dni w TVP jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji. W czwartek w końcu wyemitowano nowe "Wiadomości", które poprowadził Marek Czyż. Na wstępie odświeżonego formatu, który zmienił nazwę na "19:30", wyjaśnił widzom proces zachodzących zmian oraz definicję słowa "program informacyjny".
Historyczne wystąpienie Marka Czyża w TVP odbiło się w mediach szerokim echem. Nic dziwnego, że według ekspertki od mowy ciała, dziennikarz był zestresowany. Pierwsze wydanie "19:30" było szeroko komentowane przez widzów. O kilka słów pokusiło się także sporo znanych twarzy.
Zobacz też: Karolina Korwin Piotrowska OCENIA nowe wydanie "Wiadomości" TVP": "Na razie jestem w szoku"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jolanta Pieńkowska ocenia nowe "Wiadomości"
Nowy serwis informacyjny oglądała także Jolanta Pieńkowska. Prezenterka ujawniła, że zrobiła to po raz pierwszy od ośmiu lat.
Jeszcze trochę muszą popracować, ale pierwsze koty za płoty i to jest najważniejsze. Po raz pierwszy od ośmiu lat włączyłam serwis informacyjny o 19.30 w Telewizji Polskiej. Wcześniej próbowałam zrobić to dwukrotnie, ale wytrwałam przed telewizorem tylko dwie minuty - mówi Onetowi, dodając:
Brakuje jeszcze wielu rzeczy, ale musimy pamiętać o tym, że oni pracują z jakiegoś zapasowego studia, nie mają dostępu do całej technologii, która jest dostępna na placu Powstańców. Myślę, że z dnia na dzień to będzie coraz lepszy program.
Jolanta Pieńkowska szczerze o 19:30. To się jej nie spodobało
59-latka odniosła się do zmiany nazwy programu. Nie ukrywa, że nie przypadła jej do gustu.
Nie do końca rozumiem wybór tytułu. W moim odczuciu "19:30" to nie jest dobra nazwa. W dodatku reporterzy, kończąc swoje materiały, przedstawiają się i kończą hasłem "Wiadomości". Być może to przyzwyczajenie - zastanawia się i kontynuuje z rozrzewnieniem:
Byłam jedną z tych osób, które od początku pracowały w "Wiadomościach" w 1990 r. Rozumiem, że ten tytuł został zbrukany w ostatnich ośmiu latach, ale mnie tego tytułu - "Wiadomości" - w który przekształcił się "Dziennik Telewizyjny", będzie brakowało.
Pieńkowska w rozmowie z Onetem odniosła się również do podania definicji, którą rozpoczęło się wydanie.
Rozumiem zamysł autorów, którzy chcieli wytłumaczyć widzom Telewizji Polskiej, że wszystko się zmieniło. Być może dla tych, którzy byli z tym programem przez ostatnie osiem lat - nie tylko z wyboru, ale z przyzwyczajenia, a może z braku możliwości wyboru czegokolwiek innego, może im się takie wyjaśnienie należało - tłumaczy.
Jolanta Pieńkowska broni dziennikarzy nowych "Wiadomości"
Choć dziennikarka dostrzega pewne niedociągnięcia, jest przekonana, że z czasem będzie tylko lepiej. Wszak przypomina, że na razie jej koleżanki i koledzy pracują w "partyzanckich warunkach".
Zgodzę się, że zabrakło w tym wszystkim dynamiki, ale chcę jeszcze raz podkreślić, że trzymam kciuki za ten program. Nie powiem złego słowa, bo warsztatowo mogłabym powiedzieć sporo, ale myślę, że to nie jest taki dzień, żeby wszystko krytykować, czepiać się fontów, wizytówek, czy brakujących nazwisk reporterów. Oni pracują w partyzanckich warunkach i rozumiem, że weszli do studia wczoraj. Było bardzo ciężko, a mimo wszystko udało im się przygotować pół godziny serwisu informacyjnego. Za to bardzo ich cenię - mówi i nawiązuje do sytuacji z 1989 roku:
Ta sytuacja przypomina moich kolegów, którzy w 1989 r. przyszli na plac Powstańców, kiedy mogli już tam wejść i mogli wygasić "Dziennik Telewizyjny" i przygotować pierwsze "Wiadomości". Z tym że chciałabym podkreślić, że tamto przekazanie było prawdziwym Wersalem w porównaniu z tym, co zrobiono w gmachu telewizji wczoraj. Trzymam kciuki za nowy zespół "19:30" by Polacy mogli oglądać w końcu serwis w wolnych mediach. Tego sobie i wszystkim życzę - kwituje dziennikarka na łamach Onetu.
Macie podobne odczucia do Jolanty?