Po rozpętaniu afery na skalę międzynarodową Julia Faustyna nie zamierza żegnać się z błyskawicznie zyskaną "sławą". Choć już oficjalnie potwierdzono, że Polka nie jest zaginioną przez laty Madeleine McCann (z czego chyba wszyscy zdawali sobie sprawę), 21-latka wciąż nie daje za wygraną.
Aspirująca piosenkarka niewiele sobie robi z tego, ile smutku wyrządziła zarówno państwu McCann, jak i swoim rodzicom, kontynuując mącenie na szeroką skalę. Jak ujawnił ostatnio portal MailOnline, który dotarł do osób z otoczenia rodziny Julii Faustyny, samopoczucie matki zdruzgotanej poczynaniami córki, obchodzi 21-latkę tyle co nic. Obecnie najistotniejsze jest dla niej to, by utrzymać się na fali "popularności".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koniec przyjaźni Justyny Faustyny z Fią Johnson. 21-latka zaatakowała "perskie medium" w obszernym poście
W czwartek na profilu facebookowym Julii pojawił się obszerny post, w którym 21-latka w wyjątkowo chaotyczny sposób próbowała opisać horror ostatnich dni. Okazuje się, że przyjaźń z dr Fią Johansson, która zabrała Polkę do Stanów Zjednoczonych, nie wiadomo kiedy ewoluowała w bezgraniczną nienawiść. Wyszło na jaw, że "perskie medium" miała usiłować wykorzystać "fejm" samozwańczej Madeleine McCann do własnych celów.
Co więcej, według relacji Julii, detektywka miała przetrzymywać ją w swoim mieszkaniu i nie pozwalać jej samodzielnie poruszać się po mieście. Odebrała jej też ponoć wszystkie dokumenty. Przypomnijmy, że jeszcze kilka dni temu "perskie medium" obwieściła, że stała się prawną opiekunką "polskiej Madeleine McCann"...
Zmusiła mnie do podpisania dokumentów, których nie rozumiałam (angielski język prawniczy), i to niejednokrotnie. Zabrała mi paszport i dowód osobisty, nie pozwoliła mi wrócić do Polski. To był powód, dla którego zadzwoniłam na policję w USA - opisuje Julia.
"Polska Madeleine McCann" twierdzi, że irańska detektywka ją wykorzystała
Dalej czytamy, że Julia do samego końca była przekonana o chęci niesienia pomocy przez prywatną detektyw, dlatego długo godziła się na narzucone przez Irankę "osobliwe" zasady. Z wywodu Polki wynika, że to Fia wyciągnęła do niej pomocną dłoń przez Instagram, za co - jak jej się zdawało - nie oczekiwała nic w zamian. Pod płaszczykiem protekcji jasnowidzka miała wyciągnąć od 21-latki hasła do jej kont i kontrolować treści, które pojawiały się na jej profilu śledzonym przez ponad milion osób. Nie dała jej też ponoć możliwości wglądu do wyników badań, które miały ustalić jej pochodzenie.
Fia zmusiła mnie do opowiedzenia na wideo, jak się czuję po zapoznaniu się z wynikami badań DNA - grzmi Julia. Prawda jest taka, że Fia nie chciała mi pokazać wyników. Zrobiliśmy test DNA na pochodzenie, kilka godzin temu Fia przesłała mi wyniki, ale z innej platformy. Dowiedziałam się, jaką mam grupę krwi. I nie pasuje ona do grupy krwi moich rodziców. Moja rodzina od strony mamy wielokrotnie mówiła, kiedy ja byłam młodsza, że mamy korzenie w Niemczech i Holandii. Więc teraz nic nie rozumiem. Fia powiedziała, że jestem Polką z rosyjskimi i litewskimi korzeniami, podczas gdy rodzice powtarzali mi, że mam niemieckie i holenderskie korzenie. Więc jaka jest prawda?
Julia Faustyna obwieściła wszem i wobec, że jest już w Polsce i jest bezpieczna. Twierdzi też, że Fia Johansson wciąż jej grozi, ta jednak nie zamierza dać się zaszantażować i wypowiada eksprzyjaciółce wojnę. Pretendentka do miana celebrytki przekonuje, iż nigdy nie podawała się za Madeleine McCann, tylko dopuszczała możliwość, że może nią być. Na koniec zapowiedziała złowieszczo, że "to wciąż nie koniec" i "jeszcze o niej usłyszymy".
Też jesteście przerażeni?