Nazwisko Julii Oleś w ostatnich dniach na nowo zagościło w serwisach plotkarskich. Powodem była nagła śmierć Kamila Durczoka, z którym blogerka była związana w przeszłości. Mimo że związek dziennikarza i młodszej od niego o 22 lata kobiety zakończył się raczej nieprzyjemnie, czego dowodem była wydana przez Oleś książka o toksycznym romansie dziewczyny i jej starszego partnera, byli ukochani mieli okazję na szczere pojednanie przed tragedią.
Jako była partnerka Durczoka Oleś poczuła się w obowiązku poinformować grono ponad 60 tysięcy obserwatorów o swoim samopoczuciu. Blogerka pożegnała dziennikarza piosenką My Way Franka Sinatry, a kilka dni później po raz kolejny odniosła się do sprawy jego nagłej śmierci, dziękując fanom za kierowane w jej stronę słowa wsparcia.
Teraz na swoim Instastories Oleś przekonuje o niechęci do dzielenia się wspomnieniami związanymi z Durczokiem czy robienia wokół tego sensacji:
Jeżeli ktoś się spodziewa tu sensacji, komentarzy, wspominek, to się zawiedzie - powiedziała.
Co ciekawe, już w kolejnym nagraniu "unikająca" sensacji Oleś opowiada o stanie swojego zdrowia psychicznego:
Niewiele osób wie, jak wyglądał ostatni tydzień mojego życia. I nie zamierzam tego grona rozszerzać. Myślę, że najlepszym podsumowaniem tej sytuacji jest to, że zadzwonił do mnie w środę mój psychiatra, powiedział, że się o mnie martwi i zapytał, czy czegoś nie potrzebuje - kontynuowała "niepragnąca" atencji blogerka.