Julia von Stein zyskała sporą popularność, dołączając do obsady programu "Królowe życia". Po pewnym czasie show zniknęło z anteny, co jednak nie przeszkodziło celebrytce w zdobywaniu coraz większej rozpoznawalności. Spadkobierczyni w branży funeralnej i projektantka trumien otrzymała bowiem kolejne propozycje współpracy od stacji TTV. Sama postawiła też na działalność w mediach społecznościowych. Tym samym, pokaźne grono obserwatorów Julii ma okazję regularnie wysłuchiwać relacji z jej codziennych perypetii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Julia von Stein była świadkiem wypadku samochodowego w Warszawie
W piątkowe popołudnie Julia von Stein nadawała na Instagramie wprost z miejsca wypadku. Będąc świadkiem kolizji na Alejach Jerozolimskich, celebrytka postanowiła dokładnie wytłumaczyć fanom, co takiego wydarzyło się w stolicy.
Słuchajcie, byłam świadkiem wypadku, przede mną Pan na skuterze nie wyhamował i uderzył w ten samochód. Czekamy właśnie na policję - rozpoczęła zdenerwowana, po czym przedstawiła szczegóły zdarzenia.
Przed moim samochodem jechał skuter, a przed skuterze jechał samochód dostawczy. Gwałtownie zahamowali, bo są godziny szczytu w Warszawie, skuter nie wyhamował i wjechał w ten samochód dostawczy. Rzucało tych panów na skuterze po całej drodze, dzięki Bogu mi udało się wyhamować. Wezwałam wszystkie służby, policję, karetkę. Pan stracił przytomność, ale żyje. Czekam w tym momencie na policję. Już niejedna osoba do mnie dzwoniła, pytając "co ja narobiłam?". No nie, ja nie narobiłam nic, ale ze względu na to, że jestem osobą publiczną, to tym bardziej chcę to nagrać, żeby zaraz nie było, że ja coś zrobiłam - tłumaczyła 28-latka.
Po pewnym czasie celebrytka przekazała, że funkcjonariusze dotarli na miejsce i spisali jej dane osobowe. "Królowa życia" wielokrotnie zapewniała, że nie była uczestnikiem wypadku, rejestrując fragmenty rozmów z policjantem, a także z reporterem. Podkreśliła też, że obserwowanie zdarzenia kosztowało ją wiele stresu.
Przyjechała policja, jestem świadkiem, więc spisali mnie, wszystkie moje dane. Ja w tym momencie opuszczam miejsce wypadku, karetka zabiera tego pana, który jest najbardziej poszkodowany (...). Muszę zapalić, bo zaraz zwariuję. Ja czegoś takiego nigdy jeszcze nie przeżyłam, że przede mną doszło do takiego wypadku - relacjonowała Julia von Stein.