Julia Wieniawa mogłaby dawać innym celebrytkom korepetycje z tego, jak dorobić się fortuny. I o ile najwięcej zysków przynoszą prominentce właśnie intratne współprace w internecie, 23-latka nie chce być nazywana influencerką: w końcu jest wszechstronnie utalentowaną artystką i trudno w polskim przemyśle rozrywkowym znaleźć osoby o podobnym potencjale.
Wieniawa z wyraźną lubością udziela wywiadów, gdzie chwali się swoim wrodzonym samozaparciem i godną podziwu dyscypliną. W najnowszej rozmowie, która ukazała się właśnie na łamach "Vivy!", aktorka opowiedziała m.in o dorastaniu na oczach widzów, manii kontroli i amerykańskim śnie, który chciałaby w końcu spełnić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytana o przepis na sukces celebrytka stwierdziła, że w życiu powinno kierować się pokorą i być wdzięcznym za wszystko, co się ma. Miarą sukcesu jest dla 23-latki fakt, że może z własnej kieszeni inwestować w swoją muzykę, tak by była "najwyższej jakości".
Trzeba umieć powiedzieć sobie czasem: "Ej, jest dobrze, nie goń tak" i docenić to, co się ma - poradziła Julka. Ja na wiele swoich "schodków sukcesu" już rzeczywiście dotarłam, nawet szybciej, niż sądziłam, ale cały czas stawiam sobie nowe cele. Dla niektórych miarą sukcesu jest sukces finansowy. Myślę, że osiągnęłam już zadowalający mnie poziom, co nie oznacza, że nie będę dalej pracować. Właśnie dzięki temu poczuciu bezpieczeństwa mogę bawić się pracą, a nie się o nią martwić. To wspaniałe uczucie, kiedy mogę inwestować w swoją muzykę i sztukę, żeby sprawiać, aby była jak najwyższej jakości. Inni za sukces uznają popularność. Zdobyłam ją, ale teraz zaczęło mi zależeć na czymś zupełnie innym, bo "celebryctwo" trochę mnie zmęczyło.
Julkę drażni, że porównuje się ją do instagramowiczek, które znane są z tego, że są znane. Warszawianka jest zdania, że ma znacznie więcej do zaoferowania niż większość cieszących się popularnością influencerek.
To przyćmiewa moje zawodowe sukcesy - ocenia. Nie lubię być wrzucana do jednego worka z ludźmi, którzy nie robią nic innego poza "byciem" na Instagramie. Wiadomości typu: z kim wypiłam kawę, jaką mam fryzurę albo jakie auto kupiłam, często stają się ważniejsze niż moje zawodowe osiągnięcia. Na szczęście to się zmienia.
Wieniawa przyznała też, że najbardziej na świecie boli ją "spłycanie jej osoby". Aktorka poskarżyła się, że wiele osób nie traktuje jej poważnie tylko dlatego, że jest ładna, zadbana i dobrze ubrana.
W Polsce ładna dziewczyna, która fajnie się ubiera, a na dodatek ma "drogą torebkę", z definicji jest po prostu głupia - ciągnęła. Nie może być jednocześnie artystką, która ma coś do powiedzenia, bo to się wzajemnie wyklucza. A ja dobrze wiem, co chcę przekazać swoją twórczością, natomiast lubię też dobrze wyglądać. Nie rozumiem, dlaczego muszę wyzbyć się swojej zmysłowości i kobiecości, żeby być poważnie traktowana? Nie zgadzam się z tym.
23-latka znów zaczęła doszukiwać się analogii między sobą a Jennifer Lopez. W końcu podobnie jak 53-letnia Portorykanka, Julka również planuje globalną ekspancję.
Ostatnio obejrzałam dokument na Netfliksie o Jennifer Lopez. I uprzedzając portale plotkarskie – nie porównuję się do niej, ale uderzyło mnie to, co mówiła. Lopez borykała się – i wciąż się boryka – z podobnymi problemami, co ja. Powiedziała tam: "Całe życie mówili mi, że nie jestem wystarczająco dobra. Skoro robię tyle rzeczy naraz, to znaczy, że nie jestem dobra ani w graniu, ani w tańczeniu, ani w śpiewaniu, ani w projektowaniu". Nie rozumiem, czemu dla ludzi "bycie multitasking", a przy okazji bycie szczęśliwą, jest nie do przyjęcia - stwierdziła.
Rozumiecie jej rozgoryczenie?