Julia Wieniawa mogłaby dawać korepetycje z zarabiania pieniędzy. Aktorka nauczyła się spieniężać dosłownie każdy aspekt swojej działalności, dodatkowo czerpiąc profity ze swojej autorskiej marki odzieżowej. Jest też posiadaczką trzech mieszkań, z czego jedno kosztowało ją dwa miliony złotych (nie wliczając w to generalnego remontu).
Nic więc dziwnego, że Wienia nie szczędzi grosza jeśli chodzi o wojaże, w które regularnie się wyprawia. Tylko w ostatnich miesiącach 23-latka odwiedziła Majorkę (ze swoim ówczesnym chłopakiem Nikodemem Rozbickim), Paryż, gdzie bawiła się na tamtejszym Tygodniu Mody, a także Nowy Jork. Kolejną wakacyjną destynacją obraną przez słynną globtroterkę był Mauritius. W podróży na rajską wyspę gwieździe towarzyszyła jej matka (i przy okazji "mamadżerka") Marta Wieniawa-Narkiewicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak to zwykle bywa z wakacjami, tydzień na Mauritiusie przeminął w mgnieniu oka, a Wieniawie i jej rodzicielce pozostały tylko piękne wspomnienia, pamiątkowe zdjęcia na Instagramie i hebanowa opalenizna. Po powrocie na łono ojczyzny wypoczęta i zrelaksowana Julka postanowiła zrobić dobry uczynek i ujawnić przed fanami, w jakim ośrodku przyszło jej się wczasować. Niżej warszawianka zaznaczyła, że to nie reklama, co oznacza, że za wypad zapłacić musiała z własnej kieszeni.
Okazuje się, że był to położony nad samym Oceanem Indyjskim hotel Trou aux Biches Beachcomber Golf Resort & Spa, notorycznie okupowany przez znanych i bogatych. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że pobyt w pięciogwiazdkowym kurorcie słono ją kosztował. Jak podaje serwis Booking.com, noc w hotelu kosztuje prawie 6 tysięcy złotych, a gdybyście myśleli o tygodniowym wyjeździe w listopadzie, za prywatny apartament wyposażonym w dwie sypialnie i dwie łazienki zapłacić trzeba aż 38 (!) tysięcy złotych.
Skusicie się?