W piątek wieczorem Esmeralda Godlewska zaniepokoiła fanów wpisem na Instagramie, w którym pojawiła się informacja o jej śmierci. Wcześniej celebrytka dodała nagranie, gdzie ujawnia nazwiska celebrytek, mających - jej zdaniem - uprawiać prostytucję w Dubaju.
Siostra Godlewskiej, Magdalena, mimo że nie utrzymują ze sobą kontaktów, wezwała policję do mieszkania Esmeraldy i po północy poinformowała, że sytuacja jest pod kontrolą. Wielu obserwatorów uznało jednak, że ostatnie "wybryki" celebrytki są rozpaczliwym poszukiwaniem wsparcia.
Tego samego zdania jest Julia Wróblewska, której Esmeralda zdążyła zajść za skórę.
Młoda celebrytka sama wielokrotnie opowiadała o swoich problemach ze zdrowiem psychicznych. Wpis Godlewskiej szczególnie ją poruszył i - tak jak inni fani - w nocy czekała na wieści.
Nie sądziłam, że kiedyś będę coś o niej pisać - stwierdziła, gdy przeczytała niepokojący post Esmeraldy. Jeśli to prawda, wyrazy współczucia dla rodziny. Jednak może to być post wrzucony przed próbą samobójczą jako wołanie o pomoc lub sygnał, że zamierza to zrobić. Nawet jeśli to kłamstwo, gołym okiem widać, że dziewczyna jest chora i potrzebuje pomocy, nie hejtu.
Dalej przekonywała, że bliscy kobiety powinni jak najszybciej namówić ją na leczenie.
Prawdopodobnie jest w takim stanie, że nawet nie wie, co robi. A jeśli chodzi o używki, w przypadku zaburzeń to częsty sposób na ucieczkę, ulżenie sobie lub autoagresję. Na miejscu jej bliskich dzwoniłabym na 112 póki nie stanie się tragedia, zakładając, że Monika sama wrzuciła ten post, bo być może tak nie jest (...). Mimo naszych sprzeczek nikomu nie życzyłabym śmierci i mam nadzieję, że wszystko się rozwiąże i Monika dostanie specjalistyczną pomoc - napisała.
Po tym, jak siostra Esmeraldy udostępniła wiadomość, że sytuacja została opanowana, Julia odetchnęła z ulgą i jeszcze raz zaapelowała o pomoc dla celebrytki.
Zgadzacie się z nią?