Odkąd Trybunał Konstytucyjny uchwalił 22 października, że przerwanie ciąży w przypadku trwałego uszkodzenia płodu lub jego nieuleczanej choroby jest niezgodne z Konstytucją, sytuacja w kraju staje się coraz bardziej napięta. Od kilku dni wściekli Polacy wychodzą na ulice, by przeciwstawić się łamaniu praw kobiet, blokując najważniejsze ulice w całym kraju. W poniedziałkowym proteście, który owładnął całą Polskę, dotychczas wzięło udział najwięcej osób, a wśród nich dostrzec można było wiele znanych (zamaseczkowanych) twarzy.
Jedną z celebrytek, która wyjątkowo mocno zaangażowała się w strajk, jest Julia Wróblewska. 22-latka bardzo poważnie potraktowała całą akcję, pojawiając się na ulicach Warszawy w stroju znanej z serialowej adaptacji powieści Margaret Atwood Opowieść Podręcznej. Dla zwiększenia efektu aktorka włożyła pod sukienkę poduszkę imitującą ciążowy brzuch, a także namalowała na twarzy siniaki i bruzdy. Przez cały wieczór Julka relacjonowała przebieg protestu, komentując społeczne nastroje i ostrzegając przed atakami członków Obozu Narodowo-Radykalnego. Niestety, Wróblewska również padła ofiarą pobicia z rąk narodowców, o czym drżącym głosem opowiedziała do telefonu.
Dostałam w ramiona, biodra i nerki. Będę mieć siniaki, ale zostaję. Jak kur** można uderzyć kobietę mniejszą od siebie co najmniej 30 cm i 50 kg - napisała pod jednym ze zdjęć.
Mimo odniesionych obrażeń, celebrytka jeszcze do późnych godzin wieczornych strajkowała na placu Trzech Krzyży, otaczając kościół św. Aleksandra z resztą protestujących. W jednej z relacji Julka postanowiła odpowiedzieć na zarzuty internautów, którzy zarzucili gwiazdce, że (podobnie jak reszta protestujących) zasłużyła sobie na atak obrońców "katolickich wartości", uciekając się do aktów wandalizmu. Warszawianka nie kryła silnych emocji.
I przestańcie mi pi***olić o niszczeniu kościołów w prywatnych wiadomościach - grzmiała. Kościół wchodzi w politykę i nasze życia (też niewierzących) od lat, więc polityka i my wchodzimy do kościoła. Ale nikt nie ma prawa atakować nas nożami i petardami! My nikogo nie bijemy. Nikogo nie krzywdzimy. Nie mamy ze sobą noży, a mimo to są osoby, które są w stanie mi pisać: "Hej, oni robią coś dobrego, bo wy niszczycie kościoły". Niszczymy rzeczy, a nie ludzi.
Gdy Julii w końcu udało się wrócić do domu, zszokowana i zbulwersowana aktorka udokumentowała wszystkie obrażenia, których nabawiła się w trakcie protestu z rąk ONR-owców. Na fotografiach zamieszczonych na InstaStory widać posiniaczone plecy, pokryte guzami i zadrapaniami. Oprócz tego pokazała poraniona dłoń pokrytą zaschniętą krwią.
Thanks guys! - ironizowała pod zdjęciami. Za to też dziękuję.