Julia Wróblewska należy do grona tych aktorów, którzy zaczynali karierę, będąc jeszcze dziećmi. Choć za sprawą występu w Tylko mnie kochaj dziewczynie błyskawicznie udało się podbić serca widzów i na dobre zagrzać miejsce w polskim show biznesie, na własnej skórze odczuła ciemne strony sławy.
Jakiś czas temu celebrytka, która prężnie działa w mediach społecznościowych przyznała się do depresji. 21-latka zapozowała wówczas do zdjęcia z antydepresantami, szczegółowo opisując ich działanie.
Następnie, coraz śmielsza w temacie Julka, otworzyła się w temacie zaburzeń dysocjacyjnych, a także zaprezentowała internautom scenę, w której odegrała rozmowę z psychologiem.
W najnowszym wywiadzie Wróblewska odnosi się do tego, dlaczego właściwie dzieli się z innymi swoimi doświadczeniami związanymi z depresją:
Bo to nieprawda, że każda znana osoba musi być szczęśliwa. Nawet w mojej sytuacji można mieć problemy - mówi celebrytka na łamach Rewii i dodaje z nadzieją:
Jeżeli pokażę słabości, to może inni przekonają się, że terapia to nic złego. Myślę, że to dużo da młodym ludziom, którzy boją się pójść do lekarza. Kilkoro dzięki mnie podjęło terapię i czują się lepiej. Cieszę się, że mogłam im pomóc!
Julia zdradziła także, czy jest oazą spokoju, czy raczej wulkanem energii:
Raczej to drugie, ale pracuję nad sobą. Po dwóch latach terapii coraz częściej udaje mi się opanować emocje i moje reakcje nie są już tak gwałtowne i nieadekwatne do sytuacji. Daję sobie chwilę na przemyślenie tego, co chcę powiedzieć, żeby nikogo nie urazić - wyznała Julka.
Zapytana o to, czy trudno przyjęła związane z pandemią koronawirusa ograniczenia, Wróblewska odpowiedziała:
Są osoby, które jednocześnie są ekstrawertykami i introwertykami. Należę do nich. Uwielbiam spotykać się z ludźmi, ale dość szybko się męczę w towarzystwie. Dlatego ten czas w domu był czymś wspaniałym. Ale jest różnica między zamykaniem się w domu z wyboru a odgórnym nakazem...