Od kilku tygodni w Hollywood głośno mówi się o konflikcie zapoczątkowanym na planie produkcji "It Ends With Us". Wcielająca się w główną rolę Blake Lively wytoczyła proces swojemu ekranowemu partnerowi, a zarazem reżyserowi, Justinowi Baldoniemu, oskarżając go o molestowanie seksualne przejawiające się m.in. w postaci rzekomego podglądania jej w sytuacjach intymnych oraz dopisywania do scenariusza kolejnych scen o zabarwieniu erotycznym. Mężczyzna w odpowiedzi przedstawił własną wersję zdarzeń, uparcie twierdząc, że aktorka dopuściła się manipulacji na szeroką skalę.
Prawnicy filmowca zapowiedzieli, że wkrótce wystosują kilka pozwów w związku z naruszeniem dóbr osobistych ich klienta. Na początek domagają się wypłacenia 250 mln dolarów od wydawcy pisma "New York Times", w związku z naruszającą zasady etyki dziennikarskiej "okrutną kampanią oszczerstw", którą miała zainicjować sama Lively celem pogrążenia swojego przeciwnika. To jednak dopiero początek sądowych batalii.
Blake Lively zapłaci 400 milionów dolarów "koledze" z planu?
Justin Baldoni domaga się gigantycznego odszkodowania od aktorki i jej męża, Ryana Reynoldsa. W grę wchodzi kwota 400 mln dolarów. Do sądu w Nowym Jorku kilka dni temu wpłynął 179-stronicowy akt oskarżenia.
Nowym wątkiem, który właśnie ujrzał światło dzienne za sprawą wglądu do dokumentów przez redakcję portalu Page Six, jest oskarżenie gwiazdorskiej pary o wykorzystanie ikony popu celem uzyskania coraz większej kontroli nad przebiegiem powstawania filmu. Rzekomą artystką miała okazać się Taylor Swift.
Pozew twierdzi, że został zaproszony do nowojorskiego apartamentu Blake, w którym czekali też na niego Reynolds oraz ich "słynna i bardzo bliska przyjaciółka", rzekomo zachwycający się naniesionymi przez Lively poprawkami w scenariuszu. Po zakończonym spotkaniu miał wysłać do swojej filmowej partnerki wiadomość tekstową z nawiązaniem do sceny na dachu, w której ich bohaterowie spotykają się po raz pierwszy.
Naprawdę podoba mi się to, co zrobiłaś. To bardzo pomogło i sprawiło, że jest o wiele zabawniej i ciekawiej (czułbym to samo bez obecności Ryana i Taylor). Masz talent na całej linii. Jestem naprawdę podekscytowany i wdzięczny, że możemy to zrobić wspólnie - tak podobno brzmiała treść SMS-a.
Blake Lively miała odpowiedzieć, pisząc Baldoniemu, że chce, aby "wygrał" jako reżyser i aktor, jednocześnie zapewniając, że grają do jednej bramki. Długa wiadomość zakończona została porównaniem siebie do nazywanej "Matką Smoków" Khaleesi, bohaterki "Gry o tron" i nawiązaniem do potężnych sił, które ma po swojej stronie.
Jeśli kiedykolwiek obejrzysz "Grę o tron", docenisz, że jestem Khaleesi i tak jak ona, mam kilka smoków. Na dobre i na złe, ale zazwyczaj na dobre. Moje smoki chronią również tych, za których walczę. Tak naprawdę wszyscy skorzystamy na tych moich wspaniałych smokach. Ty też skorzystasz, mogę ci obiecać.
Prawnicy Justina Baldoniego odczytali ten przekaz jako próbę wywarcia na nim presji i niewystosowaną wprost groźbę narażenia się smokom w postaci "dwóch bardzo wpływowych celebrytów".
Blake Lively miała w niewybredny sposób wyśmiać wygląd Baldoniego
W skierowanych do sądu dokumentach przytoczono też traumatyczny dla aktora i reżysera dzień zdjęciowy, w trakcie którego Blake Lively rzekomo pozwoliła sobie na kąśliwą uwagę względem niego.
Lively zaczęła żartować z nosa Baldoniego, dowcipkując, że powinien zrobić sobie operację plastyczną - tak przedstawiono jedną z wielu historii, do jakich miało dojść na planie "It Ends With Us".
W materiałach dowodowych podobno uwzględniono nagranie z tej niezręcznej sytuacji. Wyraźnie dotknięty tym Justin w odpowiedzi na niestosowny żart omówił problem dysmorfii twarzy w swoim podcaście "Man Enough".
Warto przypomnieć, że Blake Lively skierowała przeciwko swojemu przeciwnikowi sądowemu podobne zarzuty, kiedy ten miał wytykać jej nadmiar kilogramów po urodzeniu czwartego dziecka.