W ostatni weekend świat obiegły wieści o problemach zdrowotnych Hailey Bieber. Spadkobierczyni rodu Baldwinów i ukochana Justina Biebera musiała zostać natychmiast przewieziona do szpitala, po tym jak stwierdzono u niej symptomy podobne do udaru. Na szczęście okazało się, że jej przypadek nie był aż tak poważny. Gwiazda opisała później moment oczekiwania na diagnozę jako jedną z najbardziej przerażających chwil swojego życia.
W czwartek rano, gdy jadłam śniadanie z moim mężem, poczułam się, jakbym miała udar. Zostałam zabrana do szpitala - okazało się, że w moim mózgu zrobił się maleńki skrzep krwi, który wywołał niewielki niedobór tlenu, ale mój organizm zwalczył to samoistnie i w ciągu kilku godzin doszłam do siebie - poinformowała w sobotę Hailey.
Justin Bieber przez cały czas wspierał ukochaną żonę. Piosenkarz zwierzył się fanom ze swoich emocji podczas środowego koncertu w Denver.
Większość z was wie albo czytała newsy o mojej żonie... Wszystko z nią w porządku. Jest silna. (...) Ale to było straszne, wiecie, to było naprawdę straszne - mówił ze sceny wyraźnie poruszony piosenkarz. Na szczęście jestem w stu procentach pewien, że Bóg ma ją w swojej opiece. Cieszy mnie to.
Według źródeł magazynu People Bieber od samego początku traktował całe to zajście bardzo poważnie i prosił przyjaciół o duchowe wsparcie.
Justin pisał do wszystkich, których zna. Prosił, aby modlili się za jego żonę. Ani na moment nie zostawił jej samej. On zawsze już będzie jej pilnować, pomagać jej w każdy możliwy sposób. Ta sytuacja nim wstrząsnęła - podaje tabloid za anonimowym informatorem.