Justyna Dobrosz-Oracz jest bez wątpienia jedną z popularniejszych dziennikarek w kraju. Gdy przed laty PiS przejął władzę, straciła pracę w TVP, przeszła do "Gazety Wyborczej" i kontynuowała swoją działalność reporterską na sejmowych korytarzach. Nie jest tajemnicą, że stała się postrachem wielu polityków, gdyż słynie z zadawania bezpośrednich, a czasami niewygodnych pytań. Pod koniec stycznia media obiegła wiadomość, że Dobrosz-Oracz wraca po kilku latach do Telewizji Polskiej. W rozmowie z reporterem Pudelka, Cezarym Wiśniewskim, 46-latka zdradziła, jaka była jej pierwsza reakcja na tę propozycję.
Na początku sobie pomyślałam, że nie chciałabym wracać do TVP, bo minęło już osiem lat, ja przez te osiem lat zbudowałam się w sieci, pracowałam też w "Gazecie Wyborczej", która dała mi absolutną wolność. Więc byłam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, więc to był mój podstawowy warunek - jak będę mogła dalej być sterem, żeglarzem i okrętem, to wchodzę na ten okręt i razem płyniemy - wyjawiła.
W dalszej części rozmowy, dziennikarka przyznała, że nie mogłaby ograniczyć się do pracy w studiu i musiała powrócić na sejmowe korytarze. Stwierdziła, że dla polityków prawdopodobnie nie było to zaskoczenie, gdyż "znają jej temperament".
Moja praca w sejmie zaprocentowała nie tylko, jeśli chodzi o obronę wolności mediów w Polsce - uważam to za swój największy sukces - ale też dlatego, że po prostu ludzie tego potrzebują - podkreśliła.
Justyna Dobrosz-Oracz szczerze o starciach z politykami
Reporter Pudelka zapytał Justynę również o te mniej przyjemne momenty pracy w sejmie, związane ze sprzeczkami z politykami i ich przedstawicielami. Które starcia wspomina najgorzej?
Zdarzały się bardzo różne sytuacje, które zresztą pokazywałam, bo ja się nie mam czego wstydzić. Niech się wstydzą ci, którzy wyzywali dziennikarzy przez ostatnich osiem lat i dalej wyzywają, bo to się nie skończyło. Rzecznik PiS Rafał Bochenek atakował nie raz i mnie i Radomira Wita, do tej pory to robi w sposób niewybredny. Ale byli też politycy opozycji, np. Marek Sawicki, który kiedyś mnie publicznie zwyzywał od piesków, za co do tej pory nie przeprosił, przepraszali inni liderzy za niego. Myślę, że to oni wystawiają sobie świadectwo, ja na pewno niczego nie będę cenzurowała, zawsze mam włączoną kamerę - zaznaczyła.
Justyna Dobrosz-Oracz o Jarosławie Kaczyńskim
Nie mogło zabraknąć również wątku Jarosława Kaczyńskiego, który jest częstym rozmówcą Dobrosz-Oracz. Choć dziennikarka często zadaje politykowi trudne pytania, jeszcze nigdy nie spotkała się z jego milczeniem.
Zawsze są odpowiedzi! Właśnie to jest zaskoczenie dla wielu polityków PiS, dlaczego prezes wciąż ze mną rozmawia. Dziennikarze też mnie często pytają: "Justyna, jak ty to robisz, że prezes zawsze coś ci odpowie?". Czasem to jest jedno zdanie, czasem jedno słowo, ale nigdy nie lekceważy moich pytań. Myślę, że to jest taki "sentyment" jeszcze z poprzednich lat. Jestem jedyną dziennikarką w Polsce, która jeździła z Jarosławem Kaczyńskim w kampanii w 2011 roku - byłam tylko ja, operator, kierowca prezesa, jeździliśmy po dwie, trzy godziny, więc dobrze mnie poznał. Kiedyś może opiszę, co tam padło podczas tych rozmów (...), niektórzy byliby zaskoczeni - wyjawiła Justyna Dobrosz-Oracz.