Justyna Gradek, która na Instagramie wstawia głównie zdjęcia swojego atrakcyjnie prezentującego się ciała, jakiś czas temu zareklamowała jedną z krakowskich klinik medycyny estetycznej. Celebrytka zapewniła, że poddała się zabiegom, dzięki którym jej ciało jeszcze bardziej zbliżyło się do ideału.
Na swoim Instagramie Gradek stworzyła nawet specjalną zakładkę, w której znalazła się reklama gabinetu. Tymczasem okazuje się, że lekarz, który przeprowadza zabiegi, ma na swoim koncie wiele nieudanych operacji, a jego praktyka stała się przedmiotem zainteresowania prokuratury.
Magazyn "Uwaga!" rozmawiał z poszkodowanymi kobietami, które lekarza nazywają po prostu "partaczem". Przed kamerę wypowiedziały się pacjentki, u których zdiagnozowano lipoedemę, czyli obrzęk tłuszczowy - chorobę polegającą na nieproporcjonalnym gromadzeniu się nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej, zazwyczaj w obrębie nóg. Kobiety z lipoedemią mówią o "słoniowych nogach", które powodują ból i są przyczyną kompleksów.
W reklamowanej przez Gradek klinice odbywają się zabiegi odsysania tłuszczu, który następnie można aplikować w inne miejsca - na przykład do piersi lub pośladków. Sama celebrytka zapewnia, że poddała się zabiegowi usunięcia nierówności... z pleców.
Operacja reklamowana przez Justynę Gradek okazała się być jednak fatalna w skutkach dla wielu innych kobiet, które wyłożyły spore pieniądze na zabieg (jedna z pacjentek mówi o kwocie 30 tys. złotych). Mimo poniesionych nakładów po wielu miesiącach od zabiegu kobiety wciąż skarżą się na ból. W dodatku efekty pracy lekarza są dalekie od satysfakcjonujących. Pacjentki pokazały w programie części ciała, z których odessano tłuszcz - po wielu tygodniach widać, że odsysano go nierównomiernie.
Tkanka została porozrywana, skóra jest wisząca, dalej jest obrzęk i ból - skarżyła się w programie jedna z poszkodowanych pacjentek.
Po operacji robiłam masę masaży, drenaży – tak, jak zalecił pan doktor. Nic nie pomogło i problem dalej jest, bo boli. Żadnych pozytywnych efektów - opowiadała druga.
Najgorsze jest to, że skutków wykonanych zabiegów być może nie da się już odwrócić. Doświadczona właścicielka innej kliniki po obejrzeniu efektów pracy doktora J. stwierdziła, że całkowite usunięcie zgrubień i nierówności po takim zabiegu nie jest możliwe.
Co ciekawe, reklamowany przez Justynę Gradek, a swego czasu obecny również na kanapie "Dzień dobry TVN" lekarz, podający się za eksperta w dziedzinie usuwania skutków lipoedemii, nie ma żadnej specjalizacji, nie jest też chirurgiem, za którego się podaje.
Cytowana przez "Uwagę!" prawniczka mówi, że choć do wykonywania zabiegu chirurgicznego lekarz nie potrzebuje specjalizacji z danej dziedziny, to jeżeli podczas wykonywania takiego zabiegu dojdzie do wyrządzenia pacjentowi jakiejś szkody, to lekarz, który nie ma takiej specjalizacji, odpowiada za to tak, jakby był specjalistą.
W krakowskiej prokuraturze toczy się śledztwo pod kątem narażenia pacjentek doktora J. na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w związku z przeprowadzeniem zabiegu liposukcji. Lekarzowi nie przedstawiono jeszcze żadnych zarzutów. On sam zapewnia, że jest doświadczonym lekarzem i wykonuje swój zawód z najwyższą starannością. Zapewnia też, że cieszy się... ogromnym zaufaniem i szacunkiem pacjentów.