W maju zeszłego roku Justyna Kowalczyk przeżyła osobistą tragedię. Życie stracił bowiem jej ukochany mąż i ojciec jej wówczas zaledwie dwuletniego syna Hugo. Kacper Tekieli zginął w wyniku lawiny śnieżnej podczas zejścia z jednego z czterotysięczników w Alpach Szwajcarskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jej pierwszy wywiad po śmierci męża. Smutne, co przeszła Justyna Kowalczyk
Choć Justyna Kowalczyk kultywuje pamięć po zmarłym mężu, publikując w sieci ich wspólne zdjęcia, jak dotąd unikała mediów i nie udzielała wywiadów na temat utraty ukochanego. Dopiero teraz, prawie półtora roku po tragedii, zdecydowała się otworzyć. Biegaczka narciarska zgodziła się na rozmowę z Robertem Jałochą z "Magazynu Na Szczycie". Opowiedziała m.in. o samodzielnej opiece nad pociechą.
Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, że nie zrobię mu tego i że nie będzie żadnych ucieczek. Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie - za jakieś 10 czy 15 lat - nie wróciła - powiedziała Kowalczyk.
Jednocześnie przyznała, że po odejściu Kacpra miewała chwile zwątpienia i nieraz targały nią silne emocje.
Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, że nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam - otworzyła się na temat żałoby.
Justyna Kowalczyk o życiu po śmierci męża
41-latka zaznaczyła, że aktualnie skupia się na synu i ich "wycieczkowo-dziecięco-rodzinnym świecie". Dodała, iż nie musi chodzić do regularnej pracy, w związku z czym jeżeli chcą z Hugo zrobić sobie wycieczkę, to po prostu wsiadają w samochód i jadą. Kowalczyk zdradziła, że stara się żyć tak, jak chciałby tego jej mąż.
Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym to byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba - wyjaśniła, zaznaczając, że stale walczy o odzyskanie równowagi:
Zostałam rzucona pod ścianę, a jednak jakoś z tego wyszłam. Mimo że na początku zdawało się, że świat się zawalił. Tylko gdy w końcu otworzyłam drzwi, to zobaczyłam, że świat idzie dalej, a ja mam wybór: idę z nim albo zostaję. A kiedy masz maleńkie dziecko, to już nie masz żadnego wyboru - musisz, po prostu musisz, i chcesz zawalczyć. No i właśnie z tego powodu jestem dumna - że lepiej lub gorzej, po omacku, ale wychodzę z tego ogromnego smutku - kwituje sportsmenka.
Zobacz: Justyna Kowalczyk i jej niespełna TRZYLETNI syn podbijają włoskie Bec Pio Merlo. "Grande Hugo"