Justyna Kowalczyk-Tekieli 30 maja pochowała męża, który zginął podczas wspinaczki w Szwajcarii. Sportsmenka wielokrotnie w ostatnich dniach podkreślała, że zdawała sobie sprawę, że bycie żoną alpinisty niesie ze sobą pewne zagrożenia. Nigdy nie unikali tematu śmierci i byli przygotowani na każdą ewentualność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Justyna Kowalczyk Dzień Dziecka spędza na rowerze
Teraz, mimo smutku, stara się być silna dla synka. Z okazji Dnia Dziecka wybrała się z chłopcem na przejażdżkę rowerową. Na udostępnionym przez nią na Instagramie nagraniu widać góry, a jako podkład muzyczny sportsmenka wybrała przebój Louisa Armstronga "What a Wonderful World".
Widzę zieleń drzew. I czerwone róże. Widzę, jak kwitną, dla mnie i dla ciebie. I myślę sobie, jaki piękny jest świat – Ten fragment zacytowała Justyna Kowalczyk-Tekieli z piosenki Armstronga.
Razem z Kacprem Tekielim nieustannie byli w ruchu. Jeździli na rowerach, wspinali się, biegali na nartach – często w tych aktywnościach towarzyszył im synek. Teraz Justyna chce kontynuować to, co zaczęli z mężem. Zamierza pokazać Hugo piękno świata.
Justyna Kowalczyk była świadoma zagrożenia
W swojej mowie pogrzebowej, którą także opublikowała w sieci, podkreśliła, że zawsze starała się wspierać męża w realizacji jego pasji. Docenia też fakt, że miała okazję się z nim pożegnać, co nie zawsze jest przywilejem żony alpinisty.
Justyna Kowalczyk powiedziała także, że ich synek pojawił się na świecie, ponieważ Kacper Tekieli wiedział, że gdyby stało się najgorsze, ona da sobie radę.
Doceniam, że mogłam się z nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój kochany mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da, zrekompensuje stratę powiedziała Justyna Kowlaczyk.