"Hotel Paradise" to obecnie jeden z najpopularniejszych formatów randkowych w Polsce. Niedawno do historii przeszła kolejna, już trzecia edycja programu, w której pragnący miłości i sławy uczestnicy szukali szczęścia na słonecznym Zanzibarze. Choć zwyciężyć mogła tylko jedna para, to pozostali już szukają sposobu na to, aby przedłużyć swoje pięć minut w mediach.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że produkcja "Hotelu Paradise" robiła wszystko, aby zapewnić widzom emocje. W trakcie 3. sezonu nie brakowało więc zaskakujących momentów, a także pewnych elementów, które zapadły w pamięć uczestnikom i widzom. Tak było na przykład w momencie, gdy do programu weszła Justyna Michałowska, 25-letnia "stylistka brwi i rzęs", która wywołała lawinę komentarzy przez fryzurę upodabniającą jej do Ewy Minge.
Choć charakterystyczny styl pozwolił Justynie zabłysnąć w programie, to ostatecznie nie była nawet blisko głównej wygranej i musiała pogodzić się z porażką. Sprawa jej fryzury wciąż pozostaje jednak żywa, a właścicielkę słynnych afroloków widzowie kojarzą do tej pory. Teraz okazuje się jednak, że za fryzurą kryje się inna, dużo smutniejsza historia, o czym była uczestniczka show opowiedziała na Instagramie.
Wiele osób zwracało mi uwagę na włosy, które miałam założone w programie, że mi nie pasują, że widać doczepy, jednak nikt nie zwrócił uwagi na źródło problemu. Włosy, które miałam w programie, założyłam dlatego, że wiele lat cierpiałam na nawracającą depresję oraz somatyczne objawy nerwicy, co skutkowało TRICHITILLOMANIĄ
- napisała Justyna.
Niestety skutkowało to utratą włosów, które Justyna zaczęła regularnie zagęszczać. Ostatnią deską ratunku przed wizytą na Zanzibarze okazały się tym samym właśnie afroloki. Sama zainteresowana zapewnia jednak, że nauczyła się już akceptować siebie w pełni, a dzięki pomocy trychologa i mezoterapii igłowej odzyskała naturalnie gęste włosy.
No więc jestem w całej okazałości, bez filtrów, bez photoshopów, bez makijażu i nawet bez rzęs, bo je wyrwałam. I wiecie co, mam to gdzieś. A dlaczego? Bo doszłam do wniosku, że dla niektórych osób zawsze będziesz "za". Trochę przytyjesz, będziesz za gruba, schudniesz troszkę za dużo, będziesz za chuda. Jaka możesz być jeszcze? Zbyt zamknięta, jeżeli popracujesz nad sobą, możesz być dla kogoś zbyt otwarta. Zbyt wyzywająca, zbyt skromna. Zawsze będziesz dla kogoś "za" - wyliczała.
Jednocześnie była uczestniczka zaapelowała, aby ludzie unikali oceniania po pozorach, bo za każdym człowiekiem kryją się historie, o których mogą nie mieć pojęcia.
Bardzo łatwo przychodzi wam ocenianie innych. Widzicie dziewczynkę nastoletnią z dzieckiem i co mówicie? "Ale jej szybko poszło, jaka szybka, jaka łatwa". Nie wiecie na przykład, że mogła być ofiarą gwałtu, boryka się z trudem wychowywania dziecka, którego może wcale nie chce. Widzicie grubą kobietę i co myślicie? "Ale grubas, pewnie się obżera, nie dba o siebie". Nie myślicie o tym, że ta kobieta może być chora i mieć problemy ze zrzuceniem wagi. (...) Widzicie bezdomnego - wytykacie go palcami. Bo co? Bo ma mniej niż wy? Bo nie ma dachu nad głową? To jest powód, by go krytykować? A może pomóc mu, wczuć się w jego sytuacje i zrozumieć, że kiedyś mógł być w zupełnie innym miejscu - zauważa.
Spodziewaliście się po niej takiego wyznania?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!