W połowie października Maryla Rodowicz poinformowała opinię publiczną, że uległa zakażeniu koronawirusem. Tym samym największa diwa polskiej piosenki dołączyła do grona sław, które były zmuszone stawić czoła COVID-19. Po tym, jak ogłosiła, że "królowa ma koronę", sporo mówiła też o dolegliwościach, które okazały się niezwykle dotkliwe.
Maryla Rodowicz nie ukrywa, że zakażenie koronawirusem miało w jej przypadku bardzo przykre konsekwencje. 74-letnia piosenkarka opadła z sił i całkiem straciła apetyt, którego nie poprawiły nawet kotlety mielone przygotowane przez jej gosposię. Twierdzi też, że cierpiała na uciążliwe migreny i bóle mięśni.
Przypomnijmy: Maryla Rodowicz opowiada o zmaganiach z KORONAWIRUSEM. "Zaczęły mnie strasznie boleć mięśnie"
Choć jeszcze w środę pisaliśmy o tym, że Maryla Rodowicz nadal walczy ze śmiercionośnym patogenem, to od tego czasu najwyraźniej wiele się już zmieniło. Dziś piosenkarka twierdzi bowiem, że dołączyła już dumnie do grona ozdrowieńców, a wszystkie symptomy choroby, włącznie z wysoką gorączką, nareszcie odeszły w zapomnienie.
Czuję się świetnie, już po chorobie. Już nie mam żadnych objawów, gorączka minęła. Na szczęście nie zażywałam leków, poza antybiotykiem. Skończyło się dobrze - chwali się Maryla w rozmowie z portalem Plejada.
Choć Rodowicz ma już lepsze samopoczucie i objawy ustąpiły, to nie kończy to procesu izolacji, któremu będzie poddana jeszcze kilka dni.
Jeszcze nie mogę wyjść z domu, musi minąć dwa tygodnie od zrobienia badania - zastrzega.
Jednocześnie Maryla skorzystała z okazji, aby kolejny raz opowiedzieć o swoich doświadczeniach z koronawirusem.
Przez 2-3 dni bardzo dokuczały mi bóle mięśniowe i tak straszne bóle pleców, że nie mogłam się ruszyć w nocy. To było bardzo nieznośne do tego stopnia, że myślałam, że się rozpłaczę. Ogromny ból - wspomina.
Cieszycie się, że Maryla miewa się już nieco lepiej?