O Kai Godek zrobiło się głośno kilka miesięcy temu. Wszystko za sprawą projektu "Zatrzymać aborcję", który działaczka pro-life "reklamowała" wówczas swoją twarzą. Z poglądami, domagającej się całkowitego zakazu przerywania ciąży, za który miałaby grozić kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności, nie zgodziło się wiele znanych kobiet, w tym Anja Rubik, która publicznie krytykowała działalność anglistki.
Nikogo nie powinien dziwić zatem fakt, że Godek zabrała głos po czwartkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, według którego aborcję ze względu na ciężkie i nieodwracalne upośledzenia płodu albo nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu uznaje się za niezgodną z polską konstytucją.
Kaja była gościem audycji Halo ZET Justyny Dżbik, gdzie wypowiedziała się w kontekście wyroku sądu konstytucyjnego między innymi na temat ciąży z gwałtu. Jedna ze słuchaczek radia była ciekawa, czy przepis dotyczący możliwości przerwania ciąży w przypadku gwałtu będzie obowiązywał.
Ufam, że ten przepis też zostanie zniesiony, dlatego że jesteśmy za pełną ochroną życia - zaznaczyła "obrończyni życia". Są kraje i kultury, w których kobietę po gwałcie zabija się, zabija się ofiarę gwałtu. My jesteśmy, tak naprawdę bardzo blisko tych kultur. Dziecko, które poczęło się z gwałtu, również jest ofiarą gwałtu. Ono ma prawo począć się... - twierdzi 38-latka i rozwija swoją myśl:
Są kultury, w których zabija się kobietę - ofiarę gwałtu i to jest standard. U nas zabija się drugą ofiarę gwałtu, jaką jest dziecko z gwałtu. Tak naprawdę nie różnimy się od tych kultur, które są barbarzyńskie, które zabiją ofiarę. Trzeba chronić oboje i matkę, i dziecko. Niezależnie od tego, w jakich warunkach poczęło się dziecko, bo dziecko nie odpowiada za swojego ojca, który był gwałcicielem - podkreśla Godek, zdradzając swoją opinię na temat przypadku, w którym dojdzie do zagrożenia życia i zdrowia ciężarnej.
Jeżeli kobieta ma zagrożone życie, a jest w ciąży, to ratuje się oboje do końca. Nie zabija się dziecka, aby leczyć matkę - stwierdziła bez chwili namysłu w rozmowie z dziennikarką, dodając:
Aborcja nie leczy żadnej choroby i to mówi Deklaracja Dublińska (...). Jest ona podpisana przez 1000 autorytetów, ginekologów i położników z całego świata. Oni jasno stwierdzają, że nie istnieje w medycynie taka sytuacja, żeby ciąża - jako ciąża sama w sobie - zagrażałaby życiu kobiety - mówiła przekonana swoich słów Kaja, tłumacząc dalej:
Mogą być sytuacje, kiedy leczenie matki, np. na raka albo na poważne schorzenie może zaszkodzić dziecku i wtedy leczy się matkę. Oczywiście, jeśli ona sobie tego życzy. Nikt nie wymaga tego, aby matka z takiego leczenie rezygnowała, ale trzeba pozwolić na to, aby lekarz ratował do końca oboje, a jeśli nie uda się obojga uratować, to uratował przynajmniej matkę i tego nikt z proliferów nigdy nie chciał zabronić. Ale to jest zupełnie co innego niż aborcja.
Macie coś do powiedzenia Kai Godek?