Kaja Paschalska pojawiła się w szeroko pojętym show biznesie jeszcze jako dziecko, gdy wcieliła się w rolę Oli Lubicz w "Klanie". Na planie pojawiła się w wieku 11 lat i od tego czasu próbowała swoich sił także w innych dziedzinach, między innymi jako wokalistka czy aktorka teatralna. Dziś to już dorosła kobieta, która nie stroni także od trudnych tematów.
Kaja Paschalska wprost o macierzyństwie. Nie żałuje, że nie ma dzieci
Teraz Kaja Paschalska zdecydowała się udzielić obszernego wywiadu dla "Wprost", na łamach którego poruszyła m.in. temat wczesnego startu w show biznesie. Dziś już nie ukrywa, że choć dało jej to szeroki wachlarz możliwości, to "emocjonalny koszt był ogromny", a niektóre wydarzenia z przeszłości rozwiązałaby dziś inaczej. Mowa tu chociażby o słynnym kawałku o "Chince Czikulince".
Nie było wtedy na wyciągnięcie ręki ludzi, którzy profesjonalnie zajmowaliby się, nie wiem, PR-em czy zarządzaniem kryzysowym. Zabrakło kogoś, kto przejąłby kontrolę, ustalił plan działania, zwyczajnie mnie uspokoił: "Ok, popełniłaś błąd". To normalne, to się zdarza, wszyscy je popełniamy - przyznaje.
Zobacz też: Kaja Paschalska poucza mężczyzn: "Moje zdjęcia w bikini nie są zaproszeniem do SPROŚNEGO KOMENTOWANIA"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Innym tematem, który 37-latka poruszyła we wspomnianej rozmowie, było macierzyństwo. Kaja przyznaje, że nie spieszy jej się do roli mamy, a terapia pomogła jej zrozumieć, że musi najpierw zadbać o siebie, aby mieć siłę opiekować się drugim człowiekiem. Jak sama twierdzi, pragnęła potomstwa, ale "dobrze, że nic z tego nie wyszło".
Jak wiele kobiet byłam zaprogramowana na to, że rodzina, mąż i dzieci to jest to ostateczne poczucie bezpieczeństwa, spełnienia, coś do odhaczenia, normalna kolej rzeczy. Były takie momenty w moim życiu, że bardzo chciałam mieć dzieci, ale dobrze, że nic z tego nie wyszło, bo trauma pokoleniowa ciągnęłaby się dalej - mówi wprost.
Dziś Paschalska stawia sprawę jasno: w jej życiu nie ma teraz miejsca na osobę, za którą musiałaby wziąć odpowiedzialność. Teraz stawia na samoświadomość i uczy się zdrowego egoizmu, aby czuć się dobrze sama ze sobą. Na dzieci, jak twierdzi, może jeszcze kiedyś przyjdzie czas.
Wychodzę z założenia, że zanim podejmę się wychowania młodego człowieka, powinnam najpierw ogarnąć samą siebie. Moje życie ostatnio to nauka zdrowego egoizmu i budowanie poczucia własnej wartości, nie ma w nim miejsca na tak ogromną odpowiedzialność za osobę trzecią. Czy to się kiedyś zmieni? Nie mówię, że nie, ale presji też nie czuję. Z żadnej strony.