"Nic nie zapowiadało tragedii" - mówi dziennikarka Dzień Dobry TVN, Anna Kalczyńska, która w chwili zamachów terrorystycznych w Paryżu była w jednej z restauracji w centrum francuskiej stolicy. O tym, że doszło do tragedii, dowiedziała się od kelnera, który zaczął opuszczać rolety antywłamaniowe w lokalu. Przyznaje, że sytuacja wciąż jest dynamiczna - nie do końca wiadomo, ile osób zginęło i ilu ataków dokonano. Wiadomo jednak, że część napastników zginęła śmiercią samobójczą. Wcześniej strzelali do zakładników, którzy na Twitterze prosili policję o pomoc.
Byliśmy około 21 w centrum Paryża, nic nie zapowiadało tragedii. Słyszeliśmy karetki pogotowia i policję, ale myśleliśmy, że to środki zabezpieczające mecz. Kelner opuścił żaluzje antywłamaniowe, wtedy wiadomo było, że coś się dzieje. Okazało się, że było kilka ataków terrorystycznych. Co najmniej 100 osób poniosło śmierć, w wyniku szturmu, działań terrorystów. Napastników było czterech, trzech z nich dokonało samobójczych detonacji. Wcześniej zabijali zakładników – ofiary tweetowały i prosiły policję o szybką interwencję, ponieważ terroryści dokonują egzekucji.
Zobacz też: ZAMACHY W PARYŻU: 140 zabitych, 80 rannych, stan wyjątkowy na terenie Francji (ZDJĘCIA)
Hollande: "Zamykamy granice. Musimy mieć pewność, że zamachowcy nie dostaną się do kraju!
Źródło: TVN24/x-news