Anna Kalczyńska, przez niektórych nazywana "drugą Pieńkowską", od prawie dwóch lat prowadzi Dzień Dobry TVN. W udziale przypadła jej współpraca z nielubianym Jarosławem Kuźniarem, który wyraźnie męczył się w telewizji śniadaniowej i w końcu odszedł z TVN-u.
Dla Kalczyńskiej pojawienie się w porannym paśmie głównego TVN-u okazało się strzałem w dziesiątkę. Dziennikarka, a prywatnie żona członka zarządu TVN-u (przypadek?), chwali sobie pracę w śniadaniówce. Dzięki niej zaczęła bywać na ściankach i móc prezentować się szerokiej publiczności. W rozmowie z nami podkreśliła, że na czerwonym dywanie bywa rzadko i dlatego bardzo zależy jej, żeby wypaść jak najkorzystniej:
Czerwony dywan zobowiązuje. To wyjątkowe miejsce. Nie wypada nam przyjść w dresie. Moglibyśmy stwierdzić, że nie ma żadnych reguł, ale jednak czerwony dywan to miejsce, gdzie się przychodzi rzadko. Warto się na ten jeden wieczór postarać. To jak z modą na no make up, jeżeli to podbudowuje kobietę, dodaje pewności siebie, w moim przypadku tak jest. Lubię się czuć na szpilce, mam ładniejszą linię nóg. Ale wiem, dla zdrowia lepiej bez szpilek, nie noszę ich poza studiem telewizyjnym.