Kamil Bednarek od ponad 10 lat z powodzeniem funkcjonuje w show-biznesie, unikając większych dram. Wyjątkiem był rok 2020 r., kiedy to w związku z pandemią znalazł się na liście artystów, którym ówczesny rząd planował przekazać milionowe rekompensaty za zastój w koncertowaniu.
Kamil Bednarek wrócił do afery z pandemii
Po tym jak media zaczęły łączyć jego nazwisko z aferą, Bednarek od razu się od niej odciął. Ostatnio po raz kolejny zabrał głos w tej sprawie. Muzyk rzadko udziela wywiadów, jednak zrobił wyjątek i pojawił się w podcaście Żurnalisty. Jednym z tematów rozmowy były właśnie niesławne dotacje od rządu.
33-latek już wcześniej grzmiał, że na rządowe pieniądze mogli liczyć tylko "ulubieńcy" PiS i Telewizji Polskiej. Sam zaznaczał wówczas, że nie da się przyłapać na polityce, bo po prostu nie łączy jej z muzyką. Mimo upływu czasu Bednarek nadal nie ukrywa wzburzenia, wracając wspomnieniami do sytuacji sprzed 4 lat.
Gdybym wiedział, jakie są konsekwencje tego, to na pewno byśmy tego nie zgłaszali - mówił Żurnaliście.
Kamil Bednarek wspomniał o rozstaniu z kobietą
Jak dodał, cała afera pokrywała się z dużymi zmianami w jego życiu zawodowym i osobistym.
Najlepsze jest to, że ja w tamtym okresie rozstawałem się z zespołem, rozstawałem się z kobietą i nawet nie miałem głowy do wymyślenia takiego projektu, więc ani grosza nie wziąłem z tych pieniędzy - wspominał.
Zwrócił też uwagę, że projekt rządowych dotacji nie był jako takim wparciem codziennych wydatków dla artystów. Pieniądze miały być przeznaczane na cele zawodowe.
Te rzekomo pieniądze, które wziąłem, a nie miałem możliwości wziąć, bo nie miałem żadnego pomysłu na to, były wyliczane na bazie algorytmu strat, które się poniosło względem wcześniejszego roku. Fajnie, pewnie wszyscy sobie myśleli, że sobie mieszkanie kupię albo polecę na Jamajkę i będę tam sobie balował, a tam było zupełnie inaczej, bo wszystko miało być związane z organizacją koncertów - podsumował.
Wreszcie uda mu się odciąć dotacyjnej aferki?