Dwa lata temu Kamil Durczok został doprowadzony do prokuratury w związku z podejrzeniem o podrobienie podpisu byłej żony pod wekslem na dwa miliony franków szwajcarskich.
Prokuratura wnioskowała o trzymiesięczny areszt dla skompromitowanego dziennikarza, ale sąd nie przychylił się do tego wniosku.
Kara za tego typu fałszerstwo może wynieść od pięciu do 25 lat pozbawienia wolności. Portal o2.pl donosi, że Durczok zdaje już sobie sprawę, co prawdopodobnie go czeka.
Kamil pogodził się już z myślą, że pójdzie do więzienia. Adwokaci wytłumaczyli mu, że nie ma szans na wyrok w zawiasach. A wszystko dlatego, że zgodnie z kodeksem karnym minimalny wyrok za przestępstwo sfałszowania weksla to pięć lat bezwzględnego więzienia.
Na początku perspektywa więzienia nie docierała do Kamila. Teraz już pogodził się z tym, że grozi mu surowy wyrok, ale miewa takie okresy depresyjne, kiedy wpada w panikę i przerażenie na myśl o tym, co go czeka - mówi w rozmowie z o2.pl osoba znająca kulisy sprawy.
Adwokaci Durczoka w pocie czoła pracują nad tym, aby wyrok był jak najniższy, ale nie ukrywają prawdy przed Durczokiem.
Mówią mu, że realnie rzecz biorąc, to może usłyszeć wyrok między dziesięć a 12 lat więzienia, a po siedmiu latach będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie za dobre sprawowanie. Tak jak Dariusz Krupa, który wyszedł po sześciu latach za przejechanie kobiety - dodaje informator.
Pudelek ma swoją grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!