Sylwester Latkowski nadal nie odpuszcza postaciom znanym z pierwszych stron gazet. W środę na antenie Telewizji Polskiej i TVP Info wyemitowano jego najnowszy dokument zatytułowany Taśmy Amber Gold. Układ Trójmiejski nie umiera nigdy. W materiale kilkakrotnie pada nazwisko Kamila Durczoka. Latkowski zarzuca mu, że należał do "trójmiejskiego układu" i utrzymywał kontakty z co najmniej podejrzanym towarzystwem w czasie swojego "panowania" w redakcji Faktów TVN.
Posługując się modelem wypracowanym przy jego wcześniejszym dokumencie - Nic się nie stało - najciekawsze smaczki Sylwester Latkowski zostawił na czas debaty po emisji dokumentu. Tym razem, zamiast miotać nazwiskami osób ze świecznika, wyznał, że lęka się o własne życie.
Mam fizyczne poczucie zagrożenia. Mam sygnały, że tym razem nie skończy się na dyskredytowaniu mojej osoby - powiedział na wizji Latkowski.
Na stanowczą reakcję ze strony bohaterów dokumentu faktycznie nie trzeba było długo czekać. Kamil Durczok już zapowiedział, że ma zamiar wytoczyć Latkowskiemu proces za rzekome przekłamania umieszczone w opublikowanym materiale.
Szukam kancelarii, która pro publico bono poprowadzi sprawę przeciwko Latkowskiemu. Z 212 kk. A może i więcej. To niebywałe, co #Ku*wizja wypuściła wczoraj. A Ty, kryminalisto, zacznij się bać - napisał skompromitowany dziennikarz na Twitterze.
Portal Wirtualnemedia.pl poinformował, że Durczokowi już udało się znaleźć kancelarię, która "dla dobra publicznego" będzie go reprezentować w sądzie. Ma to być kancelaria mecenasa Łukasza Isenki osadzona w Gdańsku - temat trójmiejskich "układów" jest więc jej z pewnością dobrze znany. Dziennikarz zamierza oskarżyć Latkowskiego i TVP o zniesławienie z art. 212 Kodeksu karnego.
Będę żądał 50 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Hospicjum Cordis. Latkowski umieścił mój wizerunek w ewidentne niekorzystnym kontekście. Zostałem zestawiony z rzekomą aferą Amber Gold. Nie znam osób, które występują w tym "materiale". Latkowski po raz kolejny posługuje się moim nazwiskiem dla podbicia swojej wątpliwej reputacji - ogłosił Durczok w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Po chwili były szef Faktów ponownie skontaktował się z portalem. Przypomniało mu się bowiem, że trójmiejska ekipa wcale nie jest mu tak obca, jak początkowo deklarował. Durczok miał mianowicie okazję zapoznać pewną osobę z kręgu "Krystka" - "łowcy nastolatek" silnie powiązanego z Zatoką Sztuki.
Przepraszam: "Rudego", czyli Bartka poznałem. Wraz z moją byłą żoną 15 lat temu bawiliśmy się na Wybrzeżu. Był wtedy wspólnikiem Dobromira, mojego przyjaciela. Niezwykle bliskiego mi człowieka. Potem się już nie spotkaliśmy - zapewnia Durczok w przesłanym do redakcji sprostowaniu.
Przypomnijmy tylko, że nie będzie to pierwszy raz, kiedy Durczok i Latkowski spotkają się w sądzie. Wydalony z TVN dziennikarz kilkakrotnie procesował się z Latkowskim w związku z tekstami opublikowanymi we Wprost w lutym 2015 roku. Na podstawie anonimowych źródeł zarzucono w nich Durczokowi mobbing i molestowanie pracowników. Wewnętrzna komisja TVN rzeczywiście ustaliła, że w redakcji Faktów miejsce miały trzy przypadki mobbingu i molestowania, jednocześnie nie wskazano, że ich sprawcą był Durczok. Za porozumieniem stron stacja rozwiązała umowę z dziennikarzem, a ofiarom wypłacono rekompensatę.
Przypomnijmy: Latkowski o Durczoku: "On miał syndrom Boga. ZAPŁACONO MU GRUBĄ KASĘ ZA MILCZENIE. Ofiary nadal się boją"
W pierwszym pozwie Durczok domagał się od Latkowskiego i Wprost przeprosin i odszkodowania w wysokości 2 milionów złotych. Proces ten przegrał. Udało mu się natomiast wygrać w sprawie artykułu, w którym opisano jego pobyt w lokalu jego znajomej, gdzie miała interweniować policja. W materiale ukazano zdjęcia przedstawiające rzeczy osobiste dziennikarza. Po obniżeniu kwoty zadośćuczynienia w drugiej instancji Durczok otrzymał 150 tysięcy złotych.