Kamil Durczok ma za sobą brawurową drogę do samounicestwienia w oczach opinii publicznej. Zszarganą reputację dziennikarza ostatecznie przypieczętował pijacki rajd na autostradzie, podczas którego jakimś cudem nie udało mu się skrzywdzić innych osób.
Skruszony Durczok już kilka razy przepraszał za swój "wyczyn". Nie uchroniło go to jednak przed uniknięciem kary wymierzonej przez wymiar sprawiedliwości.
We wtorek Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Kamila Durczoka na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Dziennikarz musi też zapłacić 3 tysiące złotych grzywny oraz 30 tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym. Sąd nałożył na byłego szefa Faktów zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez 5 lat. Wyrok nie jest prawomocny. Drugi z postawionych przez prokuraturę zarzutów, czyli sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, został oddalony.
Durczok nie zjawił się w sądzie. Myślicie, że sale rozpraw już mu się opatrzyły?