Kamil Durczok to książkowy wręcz przykład tego, jak na własne życzenie w kilka lat można stracić to, na co pracowało się niemal całe życie. Po aferze z rzekomym molestowaniem w reakcji Faktów, Kamil zaliczył jeszcze kilka innych poważnych wizerunkowych wpadek.
Gdy wydawało się, że zaczął podnosić się po porażkach, spowodował kolizję pod wpływem alkoholu, a wkrótce na jaw wyszło, że jest też oskarżony o sfałszowanie podpisu byłej żony pod wekslem na dwa miliony franków szwajcarskich.
Kamil i tak miał sporo "szczęścia w nieszczęściu", bo zamiast trafić na kilka miesięcy do aresztu, udało mu się pozostać na wolności do czasu wyjaśnienia sprawy.
W niedzielę Durczok powrócił na Twitter, gdzie napisał, że "teraz wyzna prawdę".
"Wróciłem. Polityka trzymania mordy na kłódkę, tylko dlatego, że ktoś w prokuraturze, wysoko, w samej Warszawie, może mi utrudnić życie, to durna polityka. Dzień dobry Kochani. Dostaniecie to, co jestem Wam winien. Dostaniecie prawdę. Jestem alkoholikiem. Od lat. Od miesięcy niepijącym. Jestem z tego dumny. 4 miechy to dużo. Ktoś uważa inaczej?" - pyta skompromitowany dziennikarz.
Kamil wspomina dzień, kiedy policja zatrzymała go za jazdę pod wpływem alkoholu.
"Byłem nawalony jak świnia. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, czym jestem z chorobą alkoholową. Bogu dzięki, nikogo nie zabiłem. Ja z tą traumą będę żył do końca (…) Tego, co zrobiłem pod Piotrkowem, nie da się usprawiedliwić ani wytłumaczyć. (…) Nie jeżdżę nawet hulajnogą, nie wolno mi i tak będzie przez kilka lat (…) Tylko ja jestem winien temu, co się stało. Karygodna, dramatyczna zbrodnia. Pijany baran za kierownicą. (...) Mam się samospalić???? Nie, mam dziecko. Nie zrobię tego (…) Choroba alkoholowa to potwór. Atakuje, kiedy uważamy się za wszechsilnych i pokazuje, że nie ma mocnych" - pisze skruszony Kamil.
Jednocześnie Durczok dość agresywnie reaguje na niepochlebne komentarze. Internautów sceptycznych wobec jego zapewnień o trzeźwości nazywa np. Aniołem Trzeźwości, Katonem, Moralnym Wzorcem, Moralną Wyrocznią oraz... Miłośnikiem Tyskiego.
Kamil sprawia też wrażanie, jakby za przyznanie się głośno do tego, o czym wszyscy wiedzieli od dawna, spodziewał się samych pochwał.
"Nie masz za grosz wstydu" napisał ktoś w komentarzu.
"Tak? Bo? Bo w przeciwieństwie do całej bandy zakłamanych hipokrytów mam odwagę przyznać się i powiedzieć: jestem ALKOHOLIKIEM? Życzę Ci, Myśli Konserwatywna, żebyś miał ułamek tej prawdy w sobie. I żebyś miał chłopie odwagę podpisać się nazwiskiem. I pokazać twarz. Tchórzu" - zaatakował w odpowiedzi.
Myślicie, że taki styl dyskusji z internautami pomoże mu naprawić zrujnowany wizerunek?