Choć w ubiegłym tygodniu przygoda reprezentacji Polski z mundialem w Katarze oficjalnie dobiegła końca, w mediach wciąż pojawiają się kolejne doniesienia na temat Biało-czerwonych. W ostatnich dniach zdecydowanie najwięcej mówiło się na temat premii w wysokości 30 mln złotych, którą członkowie kadry mieli otrzymać od Mateusza Morawieckiego za wyjście z grupy podczas turnieju. Dyskusje na temat podziału zawrotnej kwoty miały ponoć poróżnić zawodników, a nawet doprowadzić do konfliktu Roberta Lewandowskiego z Czesławem Michniewiczem. W końcu aferę skomentowali rzecznik rządu Piotr Müller, jak również sam premier - którzy zapewnili, że reprezentacja nie otrzyma wynagrodzeń z rządowych środków.
Zobacz: Afera wokół premii dla reprezentacji Polski. Robert Lewandowski SPOTKA SIĘ z Mateuszem Morawieckim?
Afera wokół zameldowania rodzin piłkarzy. Obecność bliskich rozpraszała reprezentację Polski?
Medialne zamieszanie wokół premii dla piłkarzy rozpoczęło również dyskusję na temat przyszłości Czesława Michniewicza jako selekcjonera kadry. Jak donosił serwis Meczyki.pl, ostatnia afera wyjątkowo nie spodobała się ponoć prezesowi PZPN, Cezaremu Kuleszy. Mało tego, w poniedziałek w mediach pojawiły się doniesienia na temat kolejnego czynnika, który rzekomo poróżnił Michniewicza i prezesa PZPN. Według Interii, dla Kuleszy problematyczna miała być kwestia... zakwaterowania rodzin piłkarzy w Katarze.
Jak donosił serwis, Michniewicz miał wyrazić zgodę na to, by bliscy niektórych piłkarzy na kilka dni zatrzymali się w luksusowym hotelu Ezdan Palace, w którym podczas mundialu rezydowała reprezentacja. Rodziny zawodników rozlokowano ponoć na pierwszym piętrze, podczas gdy drugie zajmowali Biało-czerwoni. Według informatora Interii obecność najbliższych miała niekorzystnie wpływać na koncentrację piłkarzy, którzy "i tak schodzili do swych rodzin". Sytuacja spotkała się ponoć ze zdecydowaną reakcją Cezarego Kuleszy, który miał zażądać od Michniewicza przeniesienia rodzin piłkarzy do innego hotelu. Według serwisu selekcjoner odmówił, przypominając, że kwestie zakwaterowania bliskich piłkarzy wyglądały podobnie za czasów Adama Nawałki.
Kamil Glik ostro komentuje doniesienia mediów
Okazuje się, że doniesienia na temat zakwaterowania rodzin reprezentantów Polski spotkały się z wyjątkową dezaprobatą jednego z zawodników, Kamila Glika. Obrońca włoskiego Benevento Calcio skomentował aferę w prywatnej wiadomości wysłanej do Krzysztofa Stanowskiego. Dziennikarz zacytował słowa piłkarza w najnowszym odcinku programu "Mundialowe Zero" na Kanale Sportowym. Glik w dość ostrym tonie odniósł się do całej sprawy. Piłkarz podkreślił, że jego najbliżsi podczas pobytu w Katarze stacjonowali w hotelu oddalonym o kilkadziesiąt minut drogi od Ezdan Palace, a za ich nocleg zapłacił z własnej kieszeni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz również: Piłkarz reprezentacji Polski ANONIMOWO skarży się w sprawie premii od Morawieckiego: "Zrobiono z nas nie wiem jakich CHCIWCÓW"
Niech nie dopisują teorii o rodzinach, że przeszkadzały i tym podobne, bo to krzywdzi po prostu. Wiesz, ja mam to w du*pie, ale to, że moja żona z dziećmi, mama, teściowa, przyjechały na dziesięć dni za moje pieniądze (250 tys. zł) do hotelu oddalonego od nas o 40 minut, to jest złe? - rozprawiał z zacytowanej przez Stanowskiego wiadomości.
W rozmowie ze Stanowskim Glik podkreślił także, że podczas fazy grupowej mundialu jedynie dwa razy spotkał się z rodziną. Piłkarz reprezentacji nie ukrywał, że doniesienia, jakoby bliscy przeszkadzali zawodnikom, są wyjątkowo krzywdzące.
Widziałem się z żoną, dziećmi i mamą dwa razy. Po meczu z Meksykiem i po meczu z Arabami między godz. 13.00 a 20.00, bo było pozwolenie na wyjście na obiad z rodzinami. No i po meczu z Francją, gdy było już wiadomo, że wracamy, ale robienie rodzinom krzywdy, pisanie, że nam przeszkadzały i bawiły się za pieniądze PZPN to największe sku*wysyństwo z możliwych - dodał piłkarz.
Do sprawy podczas "Mundialowego Zera" odniósł się także sam Stanowski, który był obecny w Katarze podczas mundialu. Dziennikarz stwierdził, że rodziny piłkarzy nie mieszkały razem z nimi w hotelu, lecz "zdarzały się noclegi pojedynczych osób", w tym np. Mariny Łuczenko, która wraz z Liamem przyleciała do Kataru na ostatni mecz. Stanowski podkreślił, że bliscy Wojciecha Szczęsnego zostali zakwaterowani w innym skrzydle. Wspomniał także o ukochanej Kamila Glika.
Przyleciała też żona Kamila Glika drugi raz i jedną noc spędziła w hotelu. Przyleciały też żony Przemysława Frankowskiego i Kamila Grosickiego. Cztery pojedyncze osoby, które spędziły jeden dzień w hotelu. O co tu chodzi? - zastanawiał się dziennikarz.
Czesław Michniewicz o zakwaterowaniu rodzin piłkarzy
Do zamieszania wokół miejsca noclegu bliskich polskich piłkarzy zdążył już także odnieść się trener kadry, Czesław Michniewicz. W rozmowie z serwisem Weszlo.com selekcjoner reprezentacji przekazał, że "żadna żona piłkarza" nie mieszkała w hotelu Ezdan Palace od początku turnieju. Jak zdradził, bliscy zawodników wykupili od PZPN możliwość uczestniczenia w meczach fazy grupowej, a w Katarze zamieszkali w hotelu "na przeciwnym końcu miasta", który był oddalony o ponad godzinę od miejsca noclegu piłkarzy. Michniewicz dodał jednak, że dzień przed meczem z Argentyną "przyjechało kilka osób", które zamieszkały "w przeciwnym skrzydle ich hotelu".