Choć jeszcze tydzień temu wydawało to się niemalże niemożliwe, Kamil Lemieszewski - zwycięzca drugiej edycji wskrzeszonego Big Brothera, w którym wygrał kwotę 100 tysięcy złotych, właśnie udowodnił, że może być jeszcze bardziej irytujący. W rozmowie z portalem Party świeżo upieczony celebryta postanowił podzielić się intymną wiadomością dotyczącą stanu swojego konta bankowego. Jak się okazuje, udział w programie przeprowadził całkowitą czystkę na jego rachunku.
"Jestem bardzo zaskoczony, bo za chwilę są święta, a ja zostałem bez grosza, bo nie zostałem nawet opłacony za pobyt w domu Wielkiego Brata i moją grę aktorską tam na miejscu. Ta nagroda wpłynie za kilka miesięcy i zobaczymy" - zdradził Lemieszewski.
Jakby tego jeszcze było mało, łaknący uwagi niczym kania dżdżu mężczyzna postanowił ponarzekać, że obiecane mu 100 tysięcy złotych to w sumie nie aż tak imponująca kwota.
"Co prawda jest to mała kwota, bo na przykład w Rosji, czy Anglii wygrana to jest milion funtów albo milion dolarów, gdzie dom Wielkiego Brata zarabia dziesiątki milionów złotych, a ja dostałem sto tysięcy" - zauważył z rozgoryczeniem.
Przypomnijmy: Kamil z "Big Brothera" idzie na psychoterapię: "Mam trochę galimatias po tej całej NIENAWIŚCI I HEJCIE"
Dodajmy tylko, że wysokość wygranych, do których Kamil porównuje oferowaną przez TVN kwotę, jest całkowicie wyssana z palca. No, chyba żeby liczyć gaże sezonów Celebrity Big Brother, których uczestnicy dostają pokaźne sumy już za samo pojawienie się w domu Wielkiego Brata. Przypominamy jednak, że są to osoby sławny, będące w stanie zapewnić stacji znakomite wyniki oglądalności. Sugerujemy więc zejść na ziemię i skupić się może na tak szumnie zapowiadanej psychoterapii.