Choć Artur Szpilka i Kamila Wybrańczyk tworzą dziś zgraną parę, to ich początki wcale nie były kolorowe. "Kamiszka" wyznała niegdyś w rozmowie z nami, że ukochanego poznała miesiąc po tym, jak wyszedł z więzienia, a ona sama ma za sobą toksyczny związek. Mimo trudnych doświadczeń udało im się zbudować stabilną relację, która trwa w najlepsze.
Kamila Wybrańczyk wspomina toksyczny związek. Doświadczyła przemocy
Teraz Kamilę zaprosił do siebie Żurnalista, a w obszernej rozmowie pojawił się m.in. wątek jej dawnego związku. Niestety nie są to wspomnienia przyjemne, bo Wybrańczyk przyznała, że padła ofiarą przemocy fizycznej ze strony byłego partnera. Długo wstydziła się do tego przyznać, jednak dziś mówi już o tym wprost.
Po tym związku, takim tragicznym związku, bo to był naprawdę bardzo toksyczny związek, gdzie facet mnie lał... Dzisiaj mogę się do tego przyznać i powiedzieć ci to w oczy. Kiedyś się tego wstydziłam, że ktoś mnie bił. I dzisiaj się tego nie wstydzę, wiesz? Bo kiedyś się wstydziłam - wyznała.
Zobacz także: Fani grzmią nad stylizacją narzeczonej Artura Szpiki: "Jest wulgarna i ci umniejsza". Przesadziła? (FOTO)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie Kamiszka wspomina, że musiała maskować efekty agresji partnera przed własną matką, a sama nie była w stanie wyrwać się ze szponów toksycznej relacji z ekspartnerem.
Pamiętam, że pojechałam do mamy, nakładałam tony pudru, żeby tylko nie widziała. I dzisiaj się nie wstydzę tego, bo wiem, że powinna się wstydzić ta osoba, która podnosiła na mnie rękę, a nie ja. Byłam przy sytuacji, gdzie wzywano policję, bo facet ciągnął za włosy swoją żonę po chodniku. I wyobraź sobie, przyjeżdżała policja, a ona mówiła: "Nie, on nic nie zrobił, to moja wina". I ja robiłam dokładnie to samo. Postawiłam torebkę w złym miejscu, nie tam, gdzie trzeba - wp**prz. Przychodził naćpany, musiałam z nim ćpać.
Z pomocą przyszedł jej właśnie Artur Szpilka. Sytuacja była jednak bardzo trudna.
I tak naprawdę dzięki Arturowi ja z tego toksycznego związku wyszłam. Kiedy już miałam nóż na gardle, dosłownie. Nie zapomnę tego, jak czekał z tasakiem na dole pod blokiem i dzwonił do niego, że jak mnie nie puści, to tam wjeżdża, nie?