Kanye West przez lata był jednym z najbardziej uznawanych raperów. Na koncie męża Kim Kardashian wylądowało aż 21 statuetek Grammy. West trafił też na 3. miejsce w rankingu najlepszych raperów XXI wieku. W ostatnim jednak czasie zdecydowanie częściej, niż o muzycznych dokonaniach Westa, słychać o jego kontrowersyjnych pomysłach i szokujących wystąpieniach.
West, który ożenił się z bohaterką seks taśmy (nakręconej z udziałem jednego z jej wcześniejszych partnerów), obrał kurs w radykalnym kierunku. Raper wszedł w konflikt między innymi z Jayem Z, z którym wcześniej blisko współpracował. Robiący sobie wrogów w branży, szybko zaczął być postrzegany jako nie do końca poczytalny.
Z czasem okazało się, że West faktycznie cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, która objawia się naprzemiennymi okresami manii i mocno obniżonego nastroju. Żona rapera tym właśnie tłumaczyła jego niedawne "wyskoki", gdy publicznie opowiadał o planach aborcji i mówił o seks taśmie Kim.
Aktywny na Twitterze muzyk oddał się teraz walce o wolność branży muzycznej. W ciągu zaledwie godziny raper zasypał swój profil ogromną ilością skanów umów z wytwórniami, które podpisał. Przy okazji West nazwał siebie "nowym Mojżeszem" i zapowiedział, że będzie walczył o uwolnienie z niewoli twórców, którzy zmagają się z jarzmem wytwórni.
Na dowód swego totalnego braku szacunku do funkcjonującego porządku w branży muzycznej, Kanye włożył do muszli klozetowej jedną z 21 statuetek Grammy i oblał ją ciepłym strumieniem.
Myślicie, że w końcu zablokują mu Twittera?