Kanye West wciąż się nie poddaje. Jeszcze niedawno cały świat obserwował jego pamiętny rant w serwisie X, gdy reklamował koszulki ze swastyką czy replikę bluzy Cassie z nagrania, na którym znęcał się nad nią Diddy. Teraz z kolei idzie na wojnę z "mafią Kardashianów" i streamingowymi gigantami, które, wedle jego słów, mają ograniczać jego prawa rodzicielskie.
Kanye West nie odpuszcza. Wpisy już zniknęły, ale są kolejne
W poprzednim odcinku tej dziwnej historii informowaliśmy, że West najpierw opublikował w sieci fragmenty rozmowy z Kim Kardashian, a potem pomstował na to, że nie chce tylko "widywać" własnych dzieci, ale też decydować o tym, "kim są ich przyjaciele oraz czy jego córki noszą szminkę i perfumy". Jeśli byliście ciekawi, czy na tym koniec - nie. Jasne, że nie.
Moje spotkania z dziećmi są niczym wizytacja. To tak, jakbym był w więzieniu i "widywał" własne dzieci - żalił się na X'ie. Mam gdzieś, czy będę żył, czy umrę, czy wsadzą mnie do więzienia, czy będę wolny - a szczególnie nie obchodzi mnie to, co mają do powiedzenia ci wszyscy g*wnocelebryci, którzy są sługami Żydów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od tego czasu ten i kilka innych wpisów zniknęło z jego profilu, ale już pojawiły się nowe. I tym razem (o dziwo) nie na temat "mafii Kardashianów".
Sposobem na znalezienie prawdziwej radości jest robienie tego, co daje ci absolutną radość - ogłosił niczym rasowy filozof, po czym dodał m.in., że "wszyscy królowie kochają wojnę" i "wszystko, co tracimy za bycie prawdziwym, i tak było fałszywe".
Też macie nieodparte wrażenie, że to wciąż nie koniec?