Gdy wydawało nam się, że Kanye West nie może już bardziej skompromitować się w oczach opinii publicznej, z każdym kolejnym postem udowadnia, że byliśmy w błędzie. Kontrowersyjny muzyk z uporem maniaka nęka Kim Kardashian i jej nowego partnera, Pete'a Davidsona, w pokrętny sposób próbując nakłonić byłą żoną, by zostawiła komika i do niego wróciła. Jego wysiłki na nic się jednak nie zdają.
Amerykanin wziął sobie za punkt honoru, żeby zrobić z Kardashianki zaślepioną uczuciem i zmanipulowaną przez Davidsona desperatkę, która usiłuje nastawić przeciwko niemu ich dzieci. W końcu zniecierpliwiona Kim zdecydowała się zaapelować pod jednym z dramatycznych postów 44-latka, by "skończył wreszcie z tą narracją".
Zmagający się z chorobą dwubiegunową artysta nie daje jednak za wygraną. W środę na profilu Ye znów przeszedł do ataku i próbował zdyskredytować Pete'a w oczach internautów. Najpierw West zamieścił nagłówek artykułu traktującego o niedawnym występie komika, w którym 28-latek żartował z seksu z dziećmi. W towarzyszącym mu wpisie gwiazdor pochwalił się, że nakręcona przez niego nagonka na Davidsona poskutkowała u "rywala" załamaniem nerwowym.
Kolejny powód dla którego ten śmieć powinien trzymać się z daleka od moich dzieci - napisał West. Chyba nikt nie zauważył, że nie było go w ostatnim odcinku "SNL". Tak się składa, że pan "Mogę ci pomóc z lekami" miał załamanie nerwowe po tym, jak mu dopiekliśmy w sieci. Już postarałem się, żebyś nie pojawił się na Super Bowl. Przeproś swoją rodzinę za to, że do niej należysz.
Niestety na tym nie koniec. W kolejnym wpisie Kanye zawyrokował, że Pete ma na Kim zgubny wpływ. Zainsynuował też, że były narzeczony Ariany Grande zmaga się z poważnym uzależnieniem od substancji psychoaktywnych.
Naprawdę się martwię, że ten śmieć uzależni matkę moich dzieci od narkotyków - stwierdził. On trafia na odwyk mniej więcej co dwa miesiące.
Przerażające?
W najnowszym odcinku Pudelek Podcast zdradzimy kulisy starcia Królikowskiego z reporterem Pudelka oraz opowiemy o tym, kogo nie lubią Polacy. Wyjaśniamy też, dlaczego wyłączyliśmy komentarze pod artykułami o sytuacji w Ukrainie.