Karolina Korwin Piotrowska widziała już w życiu niejeden serial czy film i zawsze mówi wprost, co o nich sądzi. Tak jest i tym razem, a dziennikarka właśnie podzieliła się z obserwującymi wrażeniami po seansie "Lady Love". Okazuje się, że ten pozostawił w niej raczej ambiwalentne odczucia.
Korwin Piotrowska wprost o "Lady Love". Oberwał m.in. Szyc
Dziennikarka opublikowała na Instagramie obszerny wpis, w którym podzieliła się z obserwującymi pewnymi przemyśleniami. Przede wszystkim wyraziła niezadowolenie z poziomu produkcji, wskazując na chaotyczną narrację i niedostateczny budżet.
Co wyszło? Groch z kapustą, bo zbyt wiele wciśnięto w mało czasu ekranowego, co przy budżecie, który duży nie był, aktorach, którzy w większości grają, jakby się spieszyli z jednej chałtury do drugiej, boli jak cholera - wskazuje. Całość zaczyna się aresztowaniem i przesłuchaniem głównej bohaterki w sprawie karnej. To przesłuchanie będzie klamrą kolejnych odcinków i opowiadaniem historii. Jeśli myślicie, że dowiemy się, o co chodzi, to błąd. Tak jest z większością wątków w tej historii, choćby relacji matka córka, sprowadzonej do pary komiczno-tragicznych scenek z amatorskiego teatrzyku pod koniec.
Zobacz także: Karolina Korwin Piotrowska MIAŻDŻY nowy film z Nikodemem Rozbickim w roli głównej: "Taniość, chaotyczność, brak konsekwencji"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Korwin Piotrowska skrytykowała również grę aktorską, choć wyróżniła Annę Szymańczyk za jej wyjątkową rolę. Skomplementowała też kilka innych osób, ale jednocześnie była zawiedziona niektórymi ruchami produkcji, które wprost określa "biedą".
Biedę widać w pseudoniemieckich sekwencjach, bieda aż wyje, mamy XXI wiek i widz wie, że jak mamy boleśnie długą scenę w slow motion, z muzyczką, to znaczy, że ekipa szyje, jak może, choć nie ma z czego. Oszczędności na statystach i na scenografii widać gołym okiem. To boli. Co zostaje? Wspaniała Anna Szymańczyk, dla której warto cierpieć do końca, dawno w Polsce nie było takiej dobrej aktorki, tak plastycznej, zmysłowej, z taką jednocześnie klasą i fenomenalną energią. Obok niej świetny Clemens Schick jako Klaus Baron, Piotr Trojan, Anna Krotoska czy Dorota Pomykała, zwracają uwagę.
Wasz głos jest dla nas ważny! Wypełnij krótką ankietę o Pudelku
Nie zachwycili natomiast m.in. Borys Szyc czy Adam Woronowicz. Podkreśla jednak, że warto poświęcić czas i energię dla samej Szymańczyk, która ratuje produkcję swoją wyrazistością.
Reszta? Żurawski głównie chmurny siedzi za biurkiem, Szyc gra jakby zaspał i był jeszcze na planie "Króla", Woronowicz daje kolejną zabawną kalkę z Dareczka z "The Office". Od aktorów tej klasy i talentu oczekiwać można więcej. Ale może tu po prostu wizji i ręki reżysera zabrakło, a scenariusz ukradli. Sama nie wiem. Ludzie będą to jednak oglądać, bo takiej wyrazistej bohaterki w polskim kinie, tak mocnej, przełomowej nie było od lat, i dla niej, dla Szymańczyk warto te kilka godzin przecierpieć i marzyć, by dostała rolę w produkcji, która będzie lepiej przygotowana i przemyślana, bo zasługuje na to - podsumowała.