Od dwóch dni w Polsce trwa ożywiona dyskusja na temat Jurka Owsiaka, który otrzymywał groźby śmierci. Owsiak ujawnił sprawę za pośrednictwem mediów społecznościowych, publikując bardzo emocjonalny wpis. Policja natychmiast podjęła działania i zatrzymała podejrzanego mężczyznę. Okazał się nim 71-letni mieszkaniec Małopolski. Jak podaje Wirtualna Polska, mężczyzna miał być pod wpływem informacji emitowanych przez TV Republika, co potwierdziła prokuratura. To właśnie prawicowe medium zaaranżowało akcję "Nie daję Owsiakowi, wspieram Republikę".
Mężczyzna przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu. Złożył wyjaśnienia, w których wyraził słowa ubolewania. Poinformował, że jego zachowanie było motywowane zapoznaniem się z jednym z reportaży w Telewizji Republika, w którym Owsiak został pokazany w złym świetle - przekazał w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Antoni Skiba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W środowy wieczór mężczyzna został przetransportowany do Warszawy. Noc spędził w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych.
Wszystko wskazuje, że to on dzwonił. To mieszkaniec Małopolski, bliżej Podhala. Zatrzymywali go osobiście policjanci z Komendy Stołecznej Policji w środę wieczorem ok 21.00. Był zaskoczony i grzeczny, nie stawiał oporu. Nie "sadził się, ani rzucał" - mówi oficer policji w rozmowie z WP.
Wiadomość o zatrzymaniu dotarła do Karoliny Korwin Piotrowskiej. Dziennikarka przy tej okazji opowiedziała o swoich doświadczeniach ze stalkerem, który również kierował wobec niej groźby karalne.
Podobno jest mu przykro i jest w szoku. No tak, w szoku jest, bo obejrzał materiał w jednej z telewizji, zdenerwował się i zadzwonił z groźbami. Przykro mu - zaczęła swój wpis.
Miałam kiedyś stalkera, który groził, co mi zrobi, gdy mnie spotka, wyzywał mnie, wypisywał komentarze pod moimi tekstami, pod newsami o mnie, zmieniał nicki, bawił się super; kiedy udało się go namierzyć i upublicznić, nagle oprzytomniał, głupio się zrobiło, pracodawca zobaczył, wypisywał do mnie, że mu przykro, że miał zły dzień, że żona chora, a on ma depresję. Było mu przykro. Pisał do mnie dwa lata. PRZYKRO. Z "pozdrowieniami" dla tych, którzy nadal do mnie i o mnie wypisują… nikt nie jest bezkarny - kontynuowała.
Jeden z fanów zapytał dziennikarkę, czy stalker został ukarany.
Przeprosił, pisał do mnie jego pracodawca, był w szoku, dał mu naganę; uznałam, że nie będę się zniżać do jego poziomu - zdradziła Korwin Piotrowska.