Już wkrótce do sprzedaży trafi najnowsza książka Karoliny Korwin-Piotrowskiej, "Wszyscy wiedzieli". W publikacji dziennikarka postanowiła przyjrzeć się nadużyciom, jakich dopuszczają się wykładowcy polskich szkół filmowych i teatralnych względem swoich studentów. Korwin-Piotrowska oddała głos ofiarom, przeprowadzając rozmowy ze znanymi absolwentami szkół aktorskich, które doświadczyły mobbingu - w tym z Weroniką Rosati, Joanną Koroniewską, Aleksandrą Domańską czy Anną Paligą.
We wtorek Karolina Korwin-Piotrowska gościła na gali Bestsellery Empiku 2021. Podczas wydarzenia dziennikarka udzieliła wywiadu Michałowi Dziedzicowi, w którym opowiedziała o szczegółach swojej książki. Reporter Pudelka zapytał Korwin-Piotrowską, dlaczego przy okazji nagłaśniania kolejnych przypadków mobbingu wciąż tak rzadko padają nazwiska oprawców. Dziennikarka podkreśliła, że samo ujawnianie ich tożsamości, bez odpowiedniego kontekstu, niczego nie zmieni. Ponadto, wiele ofiar mobbingu boi się oprawców - często wciąż pracujących w tej samej branży.
Zobacz: Weronika Rosati też doświadczyła przemocy w łódzkiej "filmówce": "WYŻYWALI SIĘ NA MNIE i na innych"
One się mogą ze swoimi oprawcami spotkać kiedyś jeszcze w pracy, na planie, w teatrze (...) - powiedziała Pudelkowi dziennikarka.
Korwin-Piotrowska zapewniła, że nie zależy jej na publicznym linczu, lecz przede wszystkim przedstawieniu historii ofiar - młodych ludzi, pełnych ideałów, z marzeniami o karierze aktorskiej, którym na starcie rujnuje się poczucie własnej wartości.
Wchodzą do szkoły, która ma im dać narzędzia do pracy i słyszą: Brzydka, gruba, beznadziejna, niezdolna, nie nadajesz się, na twoje miejsce jest tysiąc innych, a w ogóle to schudnij, bo żresz. I słyszą to codziennie. To nie ma nic wspólnego z edukacją (...). To ich wpędza w nałogi, depresję, zaburzenia odżywiania, niszczy im psychiki. Moje bohaterki w tej książce mówią, jak to je rozjechało - wyliczała w rozmowie z Pudelkiem.
Dziennikarka podkreśliła, że nawet najcięższa i stresująca praca w żadnym wypadku nie może być usprawiedliwieniem dla mobbingu. Przy okazji opowiedziała o sytuacji, której doświadczyła osobiście.
Możemy czasami pracować 20 godzin, czasami 48, ale to nie jest powód do tego, żeby na kogoś wrzeszczeć, wyzywać go albo, tak, jak mnie, nie puścić do ojca, jak umarł. Czy Asia Koroniewska, która nie mogła pojechać do umierającej mamy - wyznała.
Rozmawiając z Pudelkiem, Korwin-Piotrowska wspomniała o opisywanych w swojej książce traumatycznych doświadczeniach Joanny Koroniewskiej. Gdy aktorka studiowała na łódzkiej filmówce, jej mama chorowała na raka sutka. Po kilku miesiącach od operacji pojawiły się przerzuty. Stan mamy Koroniewskiej uległ znacznemu pogorszeniu, gdy ta była na ostatnim roku studiów. Aktorka zrezygnowała więc ze wszystkich ról, z wyjątkiem spektaklu przygotowywanego wraz z wykładowczynią Ewą Mirowską.
Pewnego dnia, spodziewając się najgorszego, Koroniewska, postanowiła opuścić jedną z prób, wiedziała bowiem, że ktoś będzie mógł ją zastąpić. Zadzwoniła więc do wykładowczyni. To, co usłyszała, przerosło jednak jej najśmielsze oczekiwania.
Powiedziałam: "Pani Ewo, wiem, że sytuacja jest ekstremalnie trudna, ale moja mama umiera i odejdzie w ciągu doby. Ja to po prostu wiem. Konsultowałam się z lekarzami (...). Wiesz, co powiedziała pani Mirowska? Jej reakcję pamiętam do dziś. Wyzwała mnie od egoistek. Powiedziała, że nie jestem w teatrze sama, gram w spektaklu z innymi kolegami - wyznała Korwin-Piotrowskiej w książce.
Ale mama ci umierała, na miłość boską! - skomentowała dziennikarka.
To jej nie interesowało. Rzuciła słuchawką. Próbowałam dodzwonić się jeszcze kilka razy, ale nie odebrała - wspominała w rozmowie.
Koroniewskiej nie pomógł również telefon do dziekanatu i ostatecznie zmuszona była pojawić się na próbie - udział w spektaklu był jej bowiem niezbędny do zaliczenia roku. Tego samego wieczoru aktorka otrzymała telefon z hospicjum z informacją, że jej mama zmarła.
Zobaczcie całą rozmowę Michała Dziedzica z Karoliną Korwin-Piotrowską.