Gala Bestsellerów Empiku, która odbyła się kilka dni temu, była okazją do docenienia wartościowych twórców i publikacji powstających w popkulturze. Na imprezie pojawiło się mnóstwo artystów i dziennikarzy kibicujących ambitnym pisarzom czy muzykom. Karolina Korwin Piotrowska, która na co dzień recenzuje filmy i książki, w rozmowie z Michałem Dziedzicem zdradziła, co sądzi na temat dzisiejszego show biznesu i jego przenikania się z seksbiznesem.
Wychodząc od filmu "Dziewczyny z Dubaju", Karolina Korwin Piotrowska stwierdziła, że obraz, zamiast przestrzegać przed wyborem drogi bohaterek, w pewnym sensie taki wybór zareklamował.
Osoby, które pojawiają się w show biznesie czasami muszą zrobić coś nie do końca czystego, legalnego czy etycznego, żeby na przykład zarobić na teledysk. Oni nie pokazują mechanizmów wielu karier - zauważyła dziennikarka. Ja zobaczyłam jakiś kolorowy obrazek, pocztówkę z Dubaju, nieźle sfilmowane, parę świetnych scen (...), ale potem to, co się dzieje, to ja już nie wiedziałam, co oglądam...
Myślę, że była szansa na pokazanie takiej brutalnej historii, ale nie w scenach seksualnych, czym jest show biznes, czym są tak naprawdę te czerwone dywany, co się za nimi kryje. Ja tego nie zobaczyłam. (…) To paradoksalnie momentami było jak reklamówka tego zawodu i tego stylu życia, a myślę, że to nie o to chodzi. My wiemy, że handel ludźmi to jest bardzo poważny problem na całym świecie, także w Polsce. Ale jak oglądałam ten film, to nie widziałam, żeby to było jakieś ostrzeżenie - stwierdziła.
Korwin Piotrowska dodała, że twórcy przegapili szansę pokazania młodym ludziom wysokiej ceny, jaką płaci się za szybki zarobek.
To była szansa na zrobienie bardzo ważnego filmu dla młodego pokolenia, które by to zobaczyło, i powiedzenia: "Słuchajcie, za torebką Louis Vuitton czasami jest coś. Coś, czego nie chcecie mieć. Nie chcecie tego dotknąć. Cena tej torebki czasami wielokrotnie przekracza tę metkę, która do niej jest przyczepiona i zastanów się, czy tego naprawdę chcesz".
Zapytana przez reportera Pudelka, ile show biznes ma wspólnego z domem publicznym, dziennikarka odpowiedziała:
Czasami wszystko. Tak naprawdę to wszyscy artyści to prostytutki. To śpiewał Kazik dawno temu. Wszyscy gdzieś się wystawiamy na sprzedaż. Czy nazwiemy to burdelem, czy show biznesem – to jest kwestia nazewnictwa i tego, jak kto do tego podchodzi. Ja tego już tak nie śledzę, odkąd odeszłam z TVN-u. Generalnie czasami wchodzę na Pudelka i ja nie rozpoznaję tych ludzi, ale mechanizmy są cały czas te same. To jest kwestia tego, jak się zachowujesz w danej sytuacji, jak pracujesz, jak podchodzisz do swojej pracy i wtedy to już wiemy, czy to jest dom publiczny, czy to jest jednak fajne miejsce. To jest kwestia tego, z jakimi ludźmi pracujesz, jakie cele sobie stawiasz - podkreśliła dziennikarka.
Na koniec Korwin Piotrowska rozwinęła wątek o przenikaniu się świata rozrywki i seksbiznesu.
Nie pracowałam w seksbiznesie, pracowałam w rozrywce i wygląda na to, że się trochę przenikają (…). Jedną z głównych ról w serialu "Euforia" gra dziewczyna, która pracowała na kamerkach. No i patrzę na nią i myślę: "Ona jest świetna, po prostu zasysa ekran, jest obłędna". I teraz z drugiej strony – czy ja ją rozliczam z tego, że ona pracowała na kamerkach, czy z tego, że jest fajna w serialu "Euforia"? Ja zawsze wybieram tę drugą drogę - mnie się ona podoba w serialu, a co robiła, to robiła, jej sprawa. Mam nadzieję, że nigdy jej się nie stałą żadna krzywda i fajnie, że się rozwija (…). To jest kwestia indywidualnego podejścia - jak ktoś szuka burdelu, to go nawet w puszczy białowieskiej znajdzie - podsumowała.