W ubiegłym tygodniu w kinach oficjalnie zadebiutował film "Heaven in Hell". Reżyser produkcji Tomasz Mandes postanowił wypuścić na rynek kolejny, po serii "365 dni", polski erotyk, tym razem przedstawiając historię płomiennego romansu szanowanej sędzi z młodszym o 15 lat Włochem. W produkcji nie zabrakło odważnych scen z udziałem odtwórców ról głównych bohaterów, w których wcielili się Magdalena Boczarska oraz znany z ekranizacji dzieła Blanki Lipińskiej Simone Susinna. W minioną środę odbyła się wielka premiera "Heaven in Hell", a dwa dni później film zaczęto wyświetlać w kinach. W sieci zdążyły już także pojawić się pierwsze recenzje produkcji.
Zobacz również: Gwiazdy bawią się na afterparty po premierze "Heaven in Hell": Czułości Boczarskiej z Simone, drinki i łzy wzruszenia (ZDJĘCIA)
Karolina Korwin Piotrowska ocenia film z Magdaleną Boczarską i Simone Susinną. Ostra recenzja dziennikarki
Jak na razie "Heaven in Hell" zbiera dość mieszane recenzje. Choć w sieci pojawiają się opinie, że Polacy w końcu doczekali się erotyka na przyzwoitym poziomie, nie brakuje też nieco mniej pochlebnych opinii. Ostatnio o recenzję filmu Tomasza Mandesa pokusiła się Karolina Korwin Piotrowska. Dziennikarka zamieściła w sieci obszerny wpis, w którym wprost przyznała, że produkcja, delikatnie mówiąc, nie spełniła jej oczekiwań. Korwin Piotrowska zarzuciła filmowi m.in. brak fabuły, słaby montaż oraz dialogi na poziomie paradokumentu.
Możesz nie mieć scenariusza, dialogi z "Trudnych spraw", zero historii, montażystę, który nie opanował podręcznika "nauka montażu filmowego w weekend", a mieć jedynie operatora, który wszystko pokaże wypucowane (rynek filmików reklamowych funduszy emerytalnych stoi otworem), umięśnionego Włocha, który czasem mówi i Katarzynę Sawczuk oraz niezawodną Magdalenę Boczarską, która i z betonu rolę zrobi i masz w PL "hit" - rozpoczęła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Korwin Piotrowska otwarcie określiła film z Magdaleną Boczarską i Simone Susinną mianem "gniota". Zdaniem dziennikarki produkcja była zbyt długa, jej bohaterom brakowało logicznych motywacji, a wiele wątków było najzwyczajniej w świecie słabych.
Dwie godziny gniota mijają w męczarniach, a można było z tego zrobić kino, a nie zaangażowane i pseudo romantyczne soft porno. Gdyby ktoś to skrócił, zmniejszył chorobliwą liczbę zbliżeń (gotowe memy, może o to chodziło), dekorowanych muzyczką, dał bohaterom relacje i logiczne motywacje, np.ostatnią scenę matka:córka dał jednak bliżej, bo trudno przez cały film zastanawiać się, co do cholery jest z tą wiecznie nadętą córką, tym bardziej, że inne wątki kuleją, rozmywają się w pseudo artyzmie i nawet zimą są jakieś granice poznawania letnich atrakcji turystycznych na Helu - kontynuowała.
"Heaven in Hell". Karolina Korwin Piotrowska poleca zakup wibratora zamiast biletu na film
W swoim wpisie dziennikarka odważnie wspomniała o filmie Tadeusza Konwickiego "Ostatni dzień lata" z Ireną Laskowską i Janem Machulskim, nazywając go "niedoścignionym". Korwin Piotrowska wyraźnie zasugerowała, że twórcy "Heaven in Hell" powinni byli wziąć przykład z produkcji z 1958 roku, opowiadającej o znajomości młodego mężczyzny ze starszą od niego kobietą. Przy okazji uderzyła też w aktorskie zdolności Simone Sussiny.
(...) Gdyby ktoś bowiem Boczarskiej i Sawczuk dał jako partnera aktora, a nie modela, którego zadaniem jest pokazanie klaty, marszczenie czoła i wykonanie serii ruchów kopulacyjnych, aktorki te mogłyby pokazać więcej, choć i tak, jako jedyne, próbują z tym "scenariuszem" zrobić cokolwiek. A tak ten film jest zwyczajnie nudny; takie rzeczy tylko w Polandzie: nudny erotyk - dodała.
Na zakończenie swojego wpisu Korwin Piotrowska stwierdziła także, że znacznie lepiej zainwestować w wibrator, niż wydać pieniądze na seans "Heaven in Hell".
Inne dzieła reżysera Mandesa bywały chociaż śmieszne, nikt ideologii do nich nie dorabiał, bzykanko, Włoch, zakupy, szampan, wiązanko, bzykanko i Lamparska, tu jest na poważnie, w związku z tym nieznośnie. Dramat. W dyskontach pojawiły się ostatnio w dobrej cenie masażery, które mogą pełnić funkcje wibratora. Lepiej to kupić zamiast biletu do kina. Przynajmniej efekt gwarantowany, bo nie ma nic gorszego niż nuda i smuta w łóżku;) Tylko Boczarskiej żal... - zakończyła.
Zachęciła Was do seansu?