Za sprawą nowego szefostwa TVP od kilku tygodni jesteśmy świadkami wprowadzania serii zmian na Woronicza. Liczne zwolnienia i kolejne transfery dziennikarzy są obecnie powszechnie komentowane. Rewolucja dosięgnęła nawet Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego, którzy jeszcze do niedawna zdawali się być nietykalni.
Niedługo zanim rządy w Telewizji Publicznej przejęła opozycja, ze stacją niespodziewanie pożegnała się Karolina Pajączkowska. Współpraca słynącej z kobiecego wizerunku i słabości do rozkręcania afer dziennikarki oficjalnie zakończyła się z początkiem września. 32-latka, podobnie jak wiele gwiazd telewizji, postanowiła przenieść swoją karierę do sieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karolina Pajączkowska o zwolnieniach w "Pytaniu na śniadanie". Zdradziła kulisy
Pajączkowska nie ukrywa, że program polityczny, który będzie prowadzić wyłącznie w sieci, ma szczególny atut. Taka forma ma zapewnić jej pełną niezależność. Lata pracy w telewizji nauczyły ją zarazem, jak skutecznie przyciągnąć widzów przed ekrany. Nic więc dziwnego, że pierwszy odcinek "Pajączkowska Show" rozpoczął się od wyjątkowo chodliwego tematu fali zwolnień w "Pytaniu na Śniadanie".
Na wstępie zaznaczyła, że w mediach niemal od zawsze kierowano się zasadą: "Dzisiaj jesteś, jutro cię nie ma, uważaj!". Nawiązała też do swojego odejścia od publicznego nadawcy, które również nie przebiegło w pokojowej atmosferze.
Widzieliśmy te nagłówki - zaczęła. Mówiły o zwolnionych gwiazdach i jaki będzie ich los. Mowa tutaj o Tomaszu Kammelu, Małgosi Tomaszewskiej czy Kasi Cichopek. Gdy je czytałam, brałam je z dość dużym dystansem, dlatego że osobiście wiem, jak to jest, gdy pisze się o dziennikarzach. Często dochodzi do różnych manipulacji, dlatego osobiście zadzwoniłam do moich byłych kolegów.
Była gwiazda TVP zrobiła małe śledztwo i z pierwszej ręki, czyli od swoich zwolnionych kolegów i koleżanek po fachu, dowiedziała się, jak w rzeczywistości wyglądały kulisy zwolnień. Stwierdziła, że byli pracownicy TVP będą teraz skazani na bezrobocie.
Okazało się, że informacja o tym, że nie przychodzą już do pracy, została im przekazana przez telefon, przez nową szefową tego programu - kontynuowała. Czy powiedziano im, dlaczego muszą odejść? Nie. Czy powiedziano im, czy dalej będą pracować w TVP? Nie. Jedna osoba powiedziała mi wprost: "Słuchaj, Karolina, tak to już w mediach jest". No, i właśnie, tak to już w mediach jest, czyli nie można oficjalnie zabrać głosu, bo zabrania tego umowa. Nie można po odejściu z pracy pracować u konkurencji, czyli przez najbliższe miesiące trzeba być po prostu bezrobotnym. Wiem to z doświadczenia. Tak, to już w mediach jest...
Słynąca ze swojej bezkompromisowości dziennikarka nie omieszkała podzielić się swoją opinią na temat całej sytuacji. Karolina uznała strategię nowej szefowej śniadaniówki za niestosowną, dodając, że przez mówienie o tym publicznie najprawdopodobniej sama skazuje się na "bana" w telewizji.
Nie będę w tym miejscu żalić się, jaki ten świat jest zły (...), ale wydaje mi się, że mam prawo powiedzieć, że traktowanie kogokolwiek w taki sposób, że mówi mu się, że nie musi już przychodzić do pracy przez telefon, jest po prostu niewłaściwe. Mówię to wprost, z pełną świadomością konsekwencji, jaki może nieść ten przekaz. Moim zdaniem to oznacza zmierzch i kres telewizji, dziś pracuję na własnych zasadach, ale wiem, jak było w mediach. I wiem, że takie zachowania w takim środowisku nie przystoją. To jest moje oficjalne stanowisko na ten temat - zakończyła.
Podzielacie jej zdanie?