Kasia Nast to jedna z uduchowionych gwiazd Instagrama. Jak można przeczytać na jej stronie internetowej, jeszcze kilka lat temu pędziła za bogactwem, żyjąc w Warszawie. Teraz mieszka na Bali, gdzie medytuje, ogląda kury w ogrodzie i chadza nad rzekę. Na życie zarabia, organizując uduchowione warsztaty dla kobiet. Nie tak dawno temu oferowała też naukę masażu... członka.
Kasia Nast wstrzyknęła sobie jad żaby
Polka jest bardzo aktywna w social mediach, a w szczególności na Instagramie. To tam dzieli się swoimi przemyśleniami prosto z balijskiej wioski Ubud. Ostatnio pochwaliła się, że po raz kolejny przeszła tzw. ceremonię kambo.
Wydzielina żaby jest stosowana do oczyszczania organizmu, wzmacniania układu odpornościowego i dodawania energii. Idealna dla tych, którzy szukają naturalnych sposobów na poprawę zdrowia i witalności - zachwala Kasia Nast w swojej relacji.
Zaleciła też uprzednią konsultację z ekspertem. Warto jednak przede wszystkim zwrócić się do lekarza. Kambo to miks toksyn, a wprowadzenie go do ludzkiego organizmu może zakończyć się zatruciem, a nawet śmiercią.
Spuchnięta Kasia Nast o życiu w dyskomforcie
Nast twierdzi, że w jej przypadku przynosi to tylko dobre, pożądane efekty. I nie przeszkadza jej to, że zaraz po zażyciu bardzo spuchła jej twarz. Pochwaliła się tym oczywiście w instagramowej relacji, co też skomentowała w typowy dla siebie sposób.
Wyglądam jak mała spuchnięta żaba. Życie w dyskomforcie, piękne procesy, ogromne centrum, wdzięczność za odwagę, którą mam, że kroczę tą drogą, która nie zawsze będzie wygodna, ale wiem, po co to robię i wiem, gdzie jest moje centrum - wyjaśniła rozmarzonym tonem.
Nie róbcie tego w domu.