Od kilku miesięcy aż roiło się od medialnych spekulacji na temat dalszej drogi politycznej Donalda Tuska. Czy wystartuje w wyborach prezydenckich, czy też nie? W końcu decyzja zapadła. 5 listopada Donald Tusk oficjalnie poinformował, że nie planuje kandydować na fotel głowy państwa w 2020 roku. Nie ma co ukrywać, że tym samym zasmucił zwolenników opozycji, a zwolenników obecnie sprawującego władze rządu uszczęśliwił do granic możliwości. Teraz jednak na jaw wyszły kulisy podjętej przez przywódcę Europejskiej Partii Ludowej decyzji.
Donald Tusk w rozmowie z Tomaszem Machałą w programie WP #Newsroom zdradził bowiem, że pewien wpływ na jego decyzję miała najbliższa rodzina, a zwłaszcza córka oraz żona. Jak mówił, to Kasia postanowiła ostatecznie "wziąć na siebie ciężar perswazji".
"Kasia tłumaczyła, nie chcę tu przesadzać, ale powiedziała: my nie przeżyjemy, jeżeli będziesz startował. Będą cię niszczyć. Jeżeli przegrasz, to my to już raz przeżywałyśmy" - wspomina Donald Tusk.
Co jednak istotne, nie oznaczało to, że Donald nie mógł liczyć na wsparcie córki. W rozmowie z Tomaszem Machałą z Wirtualnej Polski przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej dodał bowiem, że to również jego córka w imieniu tej żeńskiej części rodziny zapewniła go, że bez względu na decyzję ma ich pełne poparcie.
"Na końcu, właśnie Kasia (...) powiedziała: pamiętaj, masz nasze pełne wsparcie, cokolwiek zrobisz. Wolelibyśmy, żebyś nie kandydował, z oczywistych względów. Pamiętaj, wielu z tych, którzy cię namawiają dzisiaj, nic nie zrobi, żeby tobie pomóc. A ja... My tobie odradzamy - mówił w programie WP #Newsroom Tusk.
Uważacie, że ostatecznie Donald Tusk podjął dobrą decyzję?