Trzeba przyznać Kasi Tusk, że może mieć wiele powodów do dumy. Swego czasu córka Donalda uchodziła za jedną z najpopularniejszych rodzimych szafiarek, podejmując się szlachetnej misji zapoznania Polaków ze światowymi trendami w modzie. Z biegiem lat blogerka doszła do wniosku, że wcale nie czuje potrzeby życia na świeczniku i usunęła się w "medialny" cień, ograniczając się do prowadzenia lifestyle'owego bloga.
To, że Tuskówna nie chodzi na ścianki, nie oznacza, że 33-latka nie korzysta z przywilejów bycia celebrytką - Katarzyna wciąż jest idealną partnerką biznesową dla różnej maści reklamodawców, co przekłada się na jej imponujące zarobki.
Jak na szanującą się blogerkę przystało, córka byłego premiera uwielbia dzielić się z internautami swoją "zwykłą" rzeczywistością, publikując na Instagramie zdjęcia z życia codziennego. W niedzielę Kasia uraczyła fanów serią zdjęć z weekendowego wypadu na półwysep helski, na który wybrała się w towarzystwie męża, córeczki oraz ukochanego psa Portosa. Na fotografiach utrzymanych w typowej dla blogerki estetyce możemy podziwiać Kasię bawiącą się z pociechą na plaży, ślady butów oraz psich łap odbitych na piasku i warte 300 tysięcy złotych Volvo xc90 T8, zaparkowane nieopodal brzegu.
"Kochamy te nasze małe wycieczki i nie mniej cieszymy się na powroty" - napisała Kasia.
Post Kasi jak zwykle spotkał się z nieskrywanym zachwytem internautek, które w lawinie komentarzy przyznały Tuskównie, że poczuły ukłucie zazdrości, obserwując jej "idealne życie".
"Ależ Wam zazdroszczę tego naszego morza na co dzień. Kasiu, wiedziesz idealne życie", "Ale ci dobrze. Szczęśliwa rodzina, piękny dom, gruby portfel, wierny pies. Żyć nie umierać", "Uroczy widok. Niedługo będziemy oglądać Wasze pościgi za Maleństwem i Portosem" - pisały.
Faktycznie jest czego zazdrościć?