Kasia Tusk od lat spełnia się jako internetowa influencerka. Córka Donalda Tuska aktywnie działa na Instagramie i ochoczo prezentuje swoim fanom idealnie dopracowane fotografie, jednocześnie starannie strzegąc swojej prywatności. Katarzyna prowadzi także własnego bloga, gdzie dzieli się przemyśleniami, przepisami czy sprawdzonymi poradami.
Ostatnio na blogu Kasi Tusk pojawił się wpis o chwytliwym tytule, W oczekiwaniu na wiosnę i szczepionkę, czyli lutowe umilacze. Już na początku tekstu celebrytka zdradziła swoim czytelnikom, że w obliczu szalejącej pandemii, tym razem musiała zrezygnować z wyjazdu w ukochane Alpy. Stęskniona blogerka zmuszona jest więc zadowolić się podziwianiem górskich krajobrazów w sieci.
Luty to dla mnie miesiąc małych tortur, które właściwie sama sobie funduję. Codziennie sprawdzamy z mężem w internecie na kamerach, jak wyglądają nasze ukochane alpejskie trasy (te narciarskie i piesze), które zwykle o tej porze roku odwiedzaliśmy. Na tradycyjny wyjazd z rodzicami nie było szans, ale my wciąż karmimy się nadzieją, że jednak uda nam się tam wyjechać nim stoki zamienią się w pastwiska - czytamy na blogu.
Tusk przyznała, że wycieczkę zarezerwowała już kilka miesięcy temu - w nadziei, że w lutym będzie już mogła podróżować bez przeszkód.
(...) Miło by było nie stracić opłaconej rezerwacji, którą zrobiliśmy w napływie sierpniowych emocji (aż mi brzęczy w głowie moje wesołe pokrzykiwanie "no coś ty, wtedy to już na pewno będzie można normalnie podróżować!”" - przyznała celebrytka.
Okazuje się, że codzienne oglądanie alpejskich krajobrazów to nie jedyna "tortura" jakiej poddają się Kasia i jej mąż, Stanisław Cudny.
Aby kontynuować maltretowanie stęsknionej za górami duszy, przygotowujemy w domu nasze ulubione schroniskowe potrawy (przoduje "wurstel mit patate", które w mojej wersji nie smakuje niestety tak dobrze, ale córka jest zachwycona) i regularnie sprawdzamy obostrzenia, utwierdzając się w przekonaniu, że właściwie, gdybyśmy się zdecydowali, to da się ten wyjazd ogarnąć. Trzeba by jednak pogodzić, się z faktem, że pod wieloma względami nie przypominałby tych, które znamy z czasów przed koronawirusem (...) - oceniła Tusk.
Celebrytka postanowiła także od razu odnieść się do ewentualnych głosów krytyki.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że przez pandemię wiele osób boryka się ze znacznie poważniejszymi przykrościami i moje drobne rozterki wypadają przy nich po prostu śmiesznie. Jesteśmy jednak na blogu, a nie przed telewizorem, w którym leci reportaż "UWAGA!" i nie po to tutaj wchodzicie, aby się dodatkowo dołować - dodała w kolejnym akapicie.
Tusk zdradziła również, czego najbardziej brakuje jej w czasie pandemii.
(...) Tęsknie za możliwością podejmowania spontanicznych decyzji, szukaniem tego, co mnie inspiruje… (...) Za przeświadczeniem, że korzystam z życia w pełni, że mam plany – zawodowe i prywatne – do których dążę, a nie martwię się, czy kolejna powszechna kwarantanna ich nie zniweczy (...) Za spotkaniami z najbliższymi w normalnych okolicznościach. I dosyć mam już tego lęku i napotykania na ciągłe i niekiedy trudne do zrozumienia ograniczenia (co nie zwalnia mnie z odpowiedzialności i z chronienia siebie i innych) - wyliczała Tusk.
W końcu Ktarzyna podzieliła się z czytelnikami listą własnych umilaczy. Wśród nich znalazły się m.in. plany przemeblowania salonu, wymiany garderoby, gotowanie oraz oczekiwanie na szczepionkę.
Chcąc poprawić sobie humor, sprawdzam, kiedy mniej więcej przypadnie mi szczepionka (...) Jak nietrudno się domyśleć, 33-letnie influencerki nie zostały uznane (i całe szczęście) za przedstawicielki zawodu podwyższonego ryzyka więc internetowy kalkulator przekazał mi, że w bardzo sprzyjających okolicznościach został mi jeszcze okrąglutki rok uciekania przed wirusem (...) - oceniła.
Może Kasia powinna zbudować namiot z koca i wtedy tęsknota za Alpami będzie trochę mniejsza?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!