Minione tygodnie wiązały się dla Kasi Tusk z ogromnym stresem. Pod koniec zeszłego roku młodsza córka celebrytki trafiła do szpitala. Jak zdradziła Kasia, u jej czteromiesięcznej pociechy pojawiły się komplikacje po wcześniejszym zakażeniu koronawirusem. Osłabiony organizm dziecka zaatakowała infekcja bakteryjna, a lekarze ponoć w ostatniej chwili zdążyli zapobiec rozwojowi sepsy.
Zobacz: Córka Kasi Tusk trafiła do szpitala po KORONAWIRUSIE! "Trafiłyśmy tutaj podobno w OSTATNIEJ CHWILI"
Nieco ponad dwa tygodnie temu Kasia Tusk i jej pociecha opuściły mury gdańskiego szpitala. Choć podczas pobytu w placówce celebrytka mogła liczyć na wsparcie najbliższych, nie ukrywała, że z utęsknieniem oczekiwała momentu powrotu do domu. Niedługo po wyjściu ze szpitala blogerka zamieściła w sieci zdjęcie w towarzystwie córek. Jak przyznała, upragnione chwile wytchnienia w rodzinnym gronie sprawiły natomiast, że zaczęły ją cieszyć nawet uciążliwe kożuchy w kawie.
Niestety okazuje się, że rodzinna sielanka Kasi Tusk nie trwała zbyt długo. W poniedziałek celebrytka opublikowała w instagramowej relacji zdjęcie ze szpitalnej sali. Wszystko wskazuje więc na to, że wraz z młodszą córką ponownie zmuszona była zgłosić się po pomoc do lekarzy.
Zobacz również: Stęskniona Kasia Tusk cieszy się powrotem do domu: "Dziś nawet KOŻUCH W KAWIE mi smakuje" (FOTO)
Publikując wspomnianą fotografię, blogerka nie ukrywała, że ponowna wizyta w szpitalnych murach to dla niej powrót do koszmaru sprzed kilku tygodni.
Czy ten szpitalny koszmar się kiedyś skończy? - zastanawiała się.
Zaledwie dzień wcześniej Kasia postanowiła podzielić się z obserwatorami książkowymi rekomendacjami. W instagramowej relacji celebrytka nie ukrywała, że po "szpitalnych przygodach" obecnie jej rodzina spędza czas głównie w domowym zaciszu. Polecając jeden z tytułów, Tusk zdradziła, że w ostatnim czasie odwiedzała szpital częściej, niż pokazywała to w sieci.
Bardzo fajna, ale nie przeczytałam do końca. Są momenty, kiedy masz potrzebę wnikania w zawiłości ludzkiego nieszczęścia. A są też takie, kiedy marzysz o tym, aby przez chwilę w ogóle nie myśleć i dać odpocząć szarganym nerwom. Po trzech wizytach w szpitalu z maleńkim dzieckiem (bo o dwóch pozostałych już nie miałam siły pisać) jestem jednak w tej drugiej grupie (...) - napisała.
Pudelek życzy dużo zdrowia!
Zaglądamy do paszportu Anny Wendzikowskiej, która w 2021 roku "odważyła się" spędzić na wakacjach ponad trzy miesiące