Katarzyna Bonda jest uznawana za jedną z najlepszych polskich autorek kryminałów. Pisarka, której książki cieszą się ogromną popularnością i trafiają na szczyty list bestsellerów, wiele lat temu była dziennikarką śledczą. W 2005 roku w jej życiu miało miejsce wydarzenie, którego skutki odmieniły wszystko. Bonda spowodowała wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym. Po procesie usłyszała wyrok - została skazana na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Jak opowiadała Onetowi w 2013 roku, wypadek sprawił, że jej życie nie wróciło już na dawne tory.
Zginął człowiek na przejściu dla pieszych, a ja siedziałam za kierownicą. Potem już nic nie było takie samo. To było tak jakby ktoś zdarł ze mnie skórę. Długo chodziłam na terapię, przez rok brałam leki. Jeszcze jakiś czas pracowałam w mediach, ale nie mogłam już w tę pracę włożyć serca. A dobre dziennikarstwo tego wymaga. Wiedziałam, że nie wrócę na ten poziom, na którym byłam. Psychicznie byłam już gdzieś indziej - opowiadała.
Wtedy też Bonda zaczęła pisać książki.
Napisałam "Sprawę Niny Frank", ale to nie było to. By rozprawić się w sobie z tym wypadkiem, napisałam "Polskie morderczynie". Chciałam poznać kobiety, które kogoś zabiły. Ja dostałam wyrok w zawieszeniu, ale przecież wiem, że jechałam za szybko. Człowiek, który zginął urodził się tego samego dnia, co ja. Tego nie da się wymazać, choćby nawet odbyło się karę - mówiła w rozmowie z portalem.
Teraz, w rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem z TVP, pisarka wróciła do czasu po tragedii. Zdradziła, że mimo upływy lat skutki wypadku wciąż są obecne w jej życiu. Podzieliła się też swymi spostrzeżeniami na ten temat. Zdradziła, że kilka lat po wypadku żyła z poczuciem winy.
Takie biblijne 7 lat. Myślałam o tym wielokrotnie. Tysiąc razy myślałam. Siedem lat, wiesz. To jest chyba na oddzielny program i w ogóle na oddzielną książkę. Może kiedyś napiszę autobiografię, która będzie mogła być wydana po śmierci. Wtedy może zawrę to. W tej chwili mi się wydaje, że nadal to jest niedomknięte. Wina, którą nosisz w sobie, bo ja się przyznałam, to nie znika. To jest tak, że masz takie poczucie. Świadomość tego, nie możesz tego wykasować. To jest nieodwracalna rzecz. To jest tak, że cały czas wierzę, że trzeba patrzeć naprzód. (…) Zamykanie się w rozpaczy, co ja praktykowała na początku, jest pułapką. W pewnym momencie trzeba odkupić to i pójść naprzód - powiedziała Bonda.
Autorka książek dodała, że do dziś ma uraz do prowadzenia pojazdów.
Teraz też staram się nie prowadzić, jak jadę na spotkania autorskie, to zawsze mam profesjonalnego kierowcę - powiedziała.