Katarzyna Dowbor gości na szklanym ekranie już od wielu lat i budzi wyjątkowo ciepłe uczucia wśród widzów. Wszystko za sprawą formatu "Nasz nowy dom", w którym daje jego uczestnikom szansę na lepsze życie. Czas jednak leci, a słynna prowadząca patrzy w przyszłość z nadzieją, ale także z rozsądkiem.
Choć Katarzyna Dowbor regularnie gości na szklanym ekranie i nic nie wskazuje na to, aby miał jej wkrótce na nim zabraknąć, to dziennikarka zdecydowała się na dość zaskakujący krok. W 2019 roku przyznała, że spisała już testament i dopięła na ostatni guzik sprawy związane ze spadkiem i podziałem majątku.
Doniesienia na ten temat były o tyle zaskakujące, że część mediów informowała, jakoby Dowbor zapisała spadek... swoim czworonogom. Chciała w ten sposób zadbać o to, aby miały zapewnioną opiekę, gdyby jej zabrakło. Wypowiedź dziennikarki wzbudziła wtedy sporo emocji, gdyż przedstawiono sytuację tak, jakby jej bliscy mieli obejść się smakiem w procesie spadkowym.
Teraz w rozmowie z Plejadą Dowbor postanowiła uściślić, co faktycznie miała na myśli. Jak wyjaśniła, spadek dostaną oczywiście jej dzieci, jednak postawiła im pewien warunek, z którego będą musiały się wywiązać.
Prawda wygląda trochę inaczej, niż przedstawiały ją tabloidy. Cieszę się, że moje dzieci podeszły do tego z takim poczuciem humoru. Zapytania przez kogoś o testament, powiedziałam, że wszystko odziedziczą moje dzieci pod warunkiem, że zapewnią moim zwierzętom godny byt do końca ich dni. Czyli, jeśli nie będą mogły lub chciały się nimi zajmować, to opłacą kogoś, kto to będzie robił lub znajdą im inne, dobre miejsce do życia. Jest to dla mnie ważne, bo z przerażeniem słucham opowieści o psach czy kotach wyrzuconych na ulicę po śmierci ich właściciela. Mieszkanie, dom, samochód i majątek każdy chętnie przejmie, ale już zwierzę przez wielu traktowane jest jak przedmiot. Na śmietnik to można wyrzucić kanapę czy fotel, a nie czworonoga - słusznie zauważa.
Co więcej, dziennikarka nie rozumie tak wielkich emocji wokół tego, że ma już spisany testament. W naszym kraju wciąż kojarzy się to z "zapeszaniem" czy łożem śmierci, jednak Dowbor chciała w ten sposób po prostu zabezpieczyć swoich bliskich i oszczędzić im sporów o podział majątku.
Ludzie uważają, że pisanie testamentu oznacza pakowanie się do grobu. Jakaś bzdura! Przecież to zapobiega wszelkim awanturom rodzinnym, niedomówieniom i procesom o podział majątku, które mogą toczyć się latami. To bez sensu. (...) Chcę oszczędzić moim bliskim napięć i problemów związanych z podziałem majątku. I uważam, że to nie jest żadne zapeszanie, tylko myślenie do przodu - wyjaśnia.
Dziennikarka nie ukrywa jednak, że wiek nie zawsze jest jej sprzymierzeńcem, a wykonywana praca bywa wymagająca i stąd właśnie przezorność.
Nie wiem, co zdarzy się jutro. Mogę przewrócić się na skórce od banana i zejść z tego świata - zauważa.
Dobre podejście?
Która celebrytka dla rozgłosu i pieniędzy chciała sfingować własny ślub? Posłuchajcie w najnowszym Pudelek Podcast!