Katarzyny Glinki nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak się jednak okazuje, perfekcyjne z perspektywy mediów społecznościowych życie aktorki w rzeczywistości - jak to zazwyczaj bywa - wcale nie jest aż tak kolorowe. W szczerej do bólu rozmowie z Małgorzatą Ohme Glinka wróciła do swoich dwóch najważniejszych związków, z czego oba zakończyły się niepowodzeniami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna Glinka wspomina walkę o siebie po rozstaniu
Najtrudniejsze dla aktorki okazało się rozstanie z mężem, Przemysławem Gołdonem, z którym była związana od czasów młodości. Przez wiele lat po rozwodzie Glinka nie potrafiła przepracować krzywdy, która ją spotkała. Opowiadając o swoich doświadczeniach, Kasia w niektórych momentach musiała powstrzymywać cisnące się do oczu łzy.
Mam coś takiego w sobie, że jak mam coś dostać, to muszę na to bardzo zapracować. Rzeczywiście były momenty w związku z tym - zwłaszcza rozstanie z moim byłym mężem. Dziś jak sobie o tym myślę, to popełniłam tam szereg błędów. Zamiast pozwolić sobie na to, żeby upaść i zbierać się w takim czasie, w jakim trzeba, to ja w ogóle nie potrafiłam tego zrobić. Założyłam gardę, chciałam wszystko poskładać, udawać przed światem, że już jest dobrze. Przed sobą. Dziś już wiem, że przedłużyłam sobie tylko cierpienie, bo nie przepracowałam tego przez długie lata. Zapracowałam na poważne problemy ze sobą samą. Otarłam się o depresję. Bo wiem, jak trzeba trzymać gardę, ale to, co się działo w środku, to była ruina Pompei. (...) Nie potrafiłam tego jeszcze pooddzielać. Co ja faktycznie zrobiłam, a co zrobił na przykład on - partner. Kilogramami wzięłam wszystko na siebie. (…) Dziś już wiem, że do tańca trzeba dwojga. To była energia, którą rzucałam w kosmos - mówi w rozmowie z Ohme.
Punktem zwrotnym na drodze do rekonwalescencji stało się dla Glinki spotkanie ze starszą od siebie kobietą, która próbowała wyleczyć się z rozstania przez 20 lat. To był był właśnie ten sygnał, który przekonał ją, aby zabrać się porządnie za pracę nad sobą.
Ja kilka lat po rozstaniu głównie cierpiałam. W głowie żyłam tym, dlaczego mnie to dotknęło, dlaczego tak się stało. Zorientowałam się, że ja nie żyję. Że to nie jest życie.
Przypomnijmy: Katarzyna Glinka otwiera się na temat rozstania z ojcem swojego syna. "Nieuniknione, a wręcz konieczne"
Szczęśliwie Glince udało się wyciągnąć wnioski ze swoich potknięć. Dziś, jak sama ocenia, ma już zupełnie inne podejście do wielu kluczowych spraw i nie pozwala, aby napotykane problemy rzutowały na jej szczęście.
Nie potrafiłam się pogodzić z odrzuceniem. To jest trudna praca. Ona trwa do dzisiaj. Ale dzisiaj mogę już powiedzieć, że nawet gdy dokonuję złych wyborów, to traktuję to jako lekcję. Daję sobie przyzwolenie na popełnienie błędów, na to, że nie jestem żadnym ideałem, że jestem po prostu normalnym człowiekiem, który napotyka trudności, błądzi. Nie umie, nie wie, przyznaje się do tego - mówi z podniesioną głową Glinka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo