W ubiegłym roku Katarzyna Grochola podzieliła się ze światem wstrząsającą historią swojego drugiego małżeństwa. Goszcząc w "Dzień Dobry TVN" pisarka otwarcie przyznała, że przez trzy lata trwania związku była ofiarą przemocy domowej. Grochola nie ukrywała, że zbyt długo tkwiła w toksycznej relacji i bała się zgłosić po pomoc. W końcu udało się jej jednak uwolnić od męża-przemocowca - który ponoć do dziś funkcjonuje w świecie show biznesu.
Ostatnio Katarzyna Grochola udzieliła wywiadu serwisowi WP Kobieta. W rozmowie pisarka postanowiła po raz kolejny opowiedzieć o traumatycznych doświadczeniach z drugiego małżeństwa. Grochola przyznała, że tkwiąc w toksycznym związku, czuła wstyd i długo nie mogła zrozumieć, dlaczego spotkał ją taki los. Jej rodzice byli wzorowym małżeństwem, nie dostrzegała także podobnych sytuacji w swoim otoczeniu. Ponadto początkowo była przekonana, że nie ma powodów do niepokoju.
(...) Nie widziałam żadnych znaków ostrzegawczych, nic na to nie wskazywało, że mogę związać się z katem, więc czułam potworny wstyd. Poza tym u moich znajomych się to nie zdarzało - wspominała.
W wywiadzie Grochola opisała również sytuację, po której postanowiła przełamać strach i zgłosiła się na policję. Pisarka szybko wycofała jednak zeznania w obawie przed konsekwencjami.
Wyważone drzwi, próba uduszenia mnie, zerwany drut telefoniczny ze ściany. Moja córka udawała wtedy, że telefon jeszcze działa. Mówiła głośno: Proszę, natychmiast przyjedź. I wtedy mój mąż się wystraszył. Byłam z przyjacielem wówczas męża na policji, ale szybko wycofałam się z zeznań, bo bałam się, że mnie obciążą, że spotka mnie kara — śmieszność i zemsta męża - wyznała.
W rozmowie padło pytanie o Dorotę Szelągowską. Pisarka przyznała, że lata temu była przekonana, że robi wszystko, co w jej mocy, by chronić córkę.
(...) Moja córka miała zamek w drzwiach do swojego pokoju, choć w moim domu zamków nigdy nie było. Zdałam sobie sprawę po latach. Moja podświadomość wiedziała to wcześniej. Myślę, że to, co teraz mówię, zrozumieją tylko ofiary. Bo wszyscy będą się dziwić: "Jak można nie widzieć, że dziecko cierpi? Można - powiedziała.
Jak przyznała Grochola, nastoletnia wówczas Dorota Szelągowska stawiała się przemocowemu ojczymowi. Pisarka otwarcie przyznała, że gdyby nie córka, nie uwolniłaby się od toksycznego męża.
Dorota broniła się, kiedy on na nią wrzeszczał. Kiedyś rozkręciła rower treningowy, z którego on korzystał. Spadł z niego. I to dzięki niej wyszłam z tego związku. Ona uratowała nam życie. Po rozstaniu dowiedziałyśmy się, że wykorzystywał seksualnie córkę swojej następnej partnerki. Więc to, że był nie tylko alkoholikiem i katem, ale też pedofilem, to było dodatkowe obciążenie (...) - przyznała pisarka.
Zobacz również: Katarzyna Grochola o małżeństwie z pedofilem: "Dorota miała gorzej. Ja jej to piekło stworzyłam"
Czy kryzys w związku Deynn i Majewskiego to tylko medialna ustawka?