W grudniu Katarzyna Grochola poinformowała o tym, że miała nawrót raka na prawym płucu i w związku z tym musiała przejść dwie operacje. Pierwsza o chorobie pisarki poinformowała jednak jej córka w jednym z felietonów dla "Wysokich Obcasów Extra".
Mama ma raka. Nie mówiłam ci, bo to się nagle okazało. Za kilka godzin operacja. Powiedziała, że wszystko będzie dobrze - pisała wtedy Dorota Szelągowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obecnie Grochola dochodzi do siebie, ale będąc jeszcze w szpitalu, nagrała krótkie dwa filmiki, w których zrelacjonowała, co aktualnie się z nią dzieje.
Zamierzam przeżyć - mówiła pisarka, demonstrując przy tym charakterystyczny "Gest Kozakiewicza". Wtedy też 65-latka podzieliła się z zatroskanymi fanami pozytywnymi wynikami swoich badań.
Zobacz: Katarzyna Grochola publikuje filmik ze szpitala, dzieląc się najnowszymi wynikami badań: "BĘDĘ ŻYĆ"
W najnowszej rozmowie z Dorotą Wellman pisarka wyznała, że obecnie kiepsko się czuje i nadal dochodzi do siebie. Nikt nie uprzedził jej o tym, że operacje dokonywane na płucach są jednymi z najboleśniejszych. Dodatkowo musiała zmierzyć się gronem natrętnych dziennikarzy, którzy chcieli jej "pomóc" w chorobie.
Jestem potwornie słaba, niestety. Nikt mnie nie uprzedził, że operacje na płucach są najbardziej krwawe i najdłużej się po nich dochodzi do siebie. [...] Jak przypadkiem zachorowałam, to dostałam 20 telefonów od dziennikarzy pod tytułem: "bo nam nie chodzi o to, że jest pani chora, tylko jak można pomóc" i się wkurzyłam - mówiła Katarzyna Grochola w "Dzień dobry TVN".
Pisarka wyznała też, że ważna w tym ciężkim dla niej czasie była dla niej wiara, w której znajdowała ukojenie i umocnienie.
Umacnia mnie to, że naprawdę wierzę, że jest coś silniejszego i potężniejszego od nas. Coś, co czuwa, kieruje, czemu warto się oddać, co w sprawach istotnych, mimo wolnej woli, którą nam dano, zdecyduje, co jest dla nas najlepsze. Bóg jest wszędzie, nie muszę nawet do ogrodu wychodzić. Od prawdziwej wiary nic cię nie odsunie. Nawet ksiądz pedofil.
W wywiadzie jednak dość niepochlebnie wypowiedziała się o stanie naszej rodzimej służby zdrowia, dodając też, że cieszy się, że choroba nie dotknęła jej córki.
Służba zdrowia leży. Módlmy się o to, żebyśmy byli zdrowi. Rak nie jest końcem życia, czasami. Ale wszyscy kiedyś będziemy musieli umierać. Cieszę się, że to ja, a nie moje dziecko. To byłoby dużo gorsze - dodała.