Katarzyna Kępka jest kolejną polską celebrytką, która zapragnęła poznać słodko-gorzki smak emigracji. Trenerka fitness zdecydowała się na Azję, zaopatrując się w bilet w jedną stronę na Sri Lankę. W "przygodzie życia" towarzyszą jej partner Szymon oraz 5-letnia córka Jagna.
Jak można było się spodziewać, początki na obczyźnie do najłatwiejszy nie należały. Po dwóch tygodniach życia na walizkach Kasi i jej rodzinie w końcu udało się znaleźć swój "kąt", gdzie planują zaczepić się na dłużej. Nawet mimo drobnych komplikacji...
Oprócz organizowania treningów online z partnerem, celem Kępki jest też raportowanie fanom na bieżąco o kolejnych etapach po drodze do zadomowienia się na Sri Lance. W czwartek celebrytka zamieściła na swoim profilu obszerny wpis, w którym ze szczegółami opisała, jak próbują się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Post został opatrzony zdjęciami ich nowego "gniazdka".
Dom na Sri Lance - czyli jak to się stało, że mieszkamy (i najpewniej jeszcze przez kilka miesięcy pomieszkamy) w domu widocznym na załączonym obrazku - zaczęła Kępka. Przede wszystkim jeszcze w Polsce ustaliliśmy, że domu na dłużej poszukamy już będąc na miejscu. Dlaczego? Oto kilka powodów:
Po pierwsze, przez ostatni szalony czas w domach na wynajem nie było turystów = gospodarze nie mieli dochodów = zdjęcia na Airbnb czy innych portalach z cyklu "wynajmę nieruchomość" mogą przekłamywać rzeczywistość. Na Sri Lance załamanie się turystyki zaczęło się jeszcze rok przed zamieszaniem na świecie, z uwagi na zamachy w 2019, więc sytuacja wynajmujących jest naprawdę trudna i domy są zapuszczone.
Po drugie, tu nie jest jak np. na Bali, że większość nieruchomości na wynajem to tzw ville. Zdecydowanie łatwiej przez Airbnb jest tu wynająć apartament (co ciekawe często ceny apartamentów są takie jak ceny hoteli). Domów w przystępnych cenach jest bardzo mało, a takich, w których do tego chciałoby się zamieszkać z rodziną - nie znaleźliśmy. Uznaliśmy, że to niemożliwe, żeby tak było w rzeczywistości - chcieliśmy to zbadać.
Po trzecie, każdy mówi co innego, bo czuje co innego. Rekomendowano nam wiele miejsc i te same absolutnie odradzano. Postanowiliśmy wybrać sami i zadecydować, gdzie nam dobrze. Czy to był dobry pomysł? Bardzo dobry! Spędziliśmy kilka dni w hotelu i zanim jeszcze zaczęliśmy szukać, już mieliśmy kilka propozycji.
W dalszej części wpisu celebrytka przyznała, że choć domek "nie jest idealny", na dziś dzień zamierzają zostać w nim do końca pobytu na Sri Lance. Kasia i Szymon umówili się z właścicielem przybytku, że w cenie za wynajem mają dwa posiłki dziennie w jego beach barze.
Zdecydowaliśmy się na wynajem domu właściciela naszego beach baru (tydzień przed naszym przyjazdem wrócił na Sri Lankę po 3 latach nieobecności, by odbudować biznes na plaży i bardzo potrzebuje na to środków). Spadliśmy mu z nieba, a on nam. Nie jest to dom, który w 100% nam odpowiada (bo są to 2 niezależne jednopokojowe apartamenty), nie był w stanie do wprowadzenia "od już" (wymagał kilku napraw, dodatkowych inwestycji i prac w ogrodzie, na które właściciel nie miał budżetu), ale chcieliśmy pomieszkać jeszcze trochę w okolicy i na tym dealu skorzystały obie strony. My mamy lepszą cenę, a Ran środki na beach bar i przy okazji - ładnie ogarnięty dom, ogród oraz kilka nowych domowych gadżetów).
Była prezenterka Viva Polska poruszyła też nurtującą internautów kwestię opłat za lokum.
Wiem, że jesteście ciekawi ceny najmu. Kwota rzucona na wstępie to: "gdyby wszystko działało chciałbym 75 dolarów dziennie za całość". To oczywiście za dużo. Za tę kwotę można mieszkać w spoko hotelu przy plaży z basenami, śniadaniem, sprzątaniem i zajęciami jogi. Przy długoterminowym wynajmie zeszliśmy z ceny o 1/2, do tego podzieliliśmy się inwestycją w naprawy, wyposażyliśmy dom, ale też dodatkowo u Rana jemy dwa razy dziennie.
W międzyczasie Kasia i jej towarzysze zmuszeni będą opuścić obecne miejsce pobytu i przenieść się na 3 tygodnie, kiedy to w ich domku zatrzymają się znajomi ich landlorda.
Ile czasu przetrwa nasza umowa z chwili obecnej? Zobaczymy. Na pewno jesteśmy tu do końca lutego, w marcu ruszamy na 3 tygodnie w inne miejsce (bo tu już mieli zaklepane znajomi Rana) i wracamy na końcówkę marca i kwiecień. Ale... może zostaniemy tu do końca czerwca - czas pokaże. Spontan - zakończyła swój wywód Kasia.
Też chcielibyście przeżyć taką przygodę?